surf - snow - skate - wake

Polowanie na fale nad Polskim Morzem już pewnie nie jednego doprowadziło do rozstroju nerwowego. Zaś u surferów stale obserwujących prognozy pogody można czasem zaobserwować objawy przypominające chorobę dwubiegunową. Niestety nawet na oceanie dobre warunki nie trafiają się codziennie a wybierając się nad Bałtyk “w ciemno” można się niejednokrotnie zniechęcić. Poniżej proponuję więc kilka sprawdzonych, nie tylko przeze mnie prognoz, które mogą okazać się bardzo pomocne w tropieniu dobrego swellu zarówno w Polsce jak i za granicą. 


Nie jest wykluczone, że istnieją inne serwisy, oferujące lepsze albo gorsze prognozy. Jeśli znasz jeszcze jakieś godne upowszechnienia, nie wahaj się napisać mi o tym w komentarzu pod tym postem, albo po prostu wyślij mi maila. W doborze serwisów do mojego subiektywnego top 5 (albo raczej top 4), poza sprawdzalnością prognoz, kierowałem się takimi kryteriami jak: czytelność interfejsu, aplikacja mobilna, darmowa wersja i ewentualne dodatkowe opcje.

wave forecast_boardborn.pl
Jest to chyba najbardziej rozpoznawalny serwis, oferujący nie tylko prognozy dla wielu surf spotów na całym świecie, ale również sporo opcji społecznościowych oraz wiele przydatnych info, jak np.: opis charakterystyki dna i prądów, dostępność miejscówki od strony lądu, pobliskie bary i wypożyczalnie etc.

PLUSY:
dostęp do prognoz dla bardzo wielu znanych surf spotów z całego świata
przejrzysty interfejs (łatwo się we wszystkim połapać zarówno w wersji desktopowej, jak i mobilnej)
rozbudowana aplikacja mobilna z dużym zakresem darmowych opcji
sporo przydatnych informacji a nawet zdjęć z danej lokalizacji
atrakcyjna sekcja z newsami ze świata surfingu
bardzo przydatna podczas zagranicznych surf tripów
dla chętnych istnieje możliwość dokupienia wersji pro za rozsądna cenę
baza miejscówek jest co jakiś czas aktualizowana i wciąż pojawiają się nowe

MINUSY:
brak niektórych miejscówek, szczególnie na Bałtyku
sprawdzalność prognoz czasami pozostawia wiele do życzenia, szczególnie na Bałtyku

wave forecast_boardborn.pl
Prognoza Duńskiego Instytutu Meteorologicznego jest prawdopodobnie najdokładniejszym, ale niestety niezbyt przyjaznym przeciętnemu użytkownikowi źródłem danych na temat falowania. Trzeba poświęcić nieco czasu, żeby ją dobrze rozgryźć, ale zapewniam, że warto.

PLUSY:
profesjonalny serwis
wysoka sprawdzalność prognoz
możliwość śledzenia warunków krok po kroku na mapie
bardzo dużo danych 

MINUSY:
ograniczony zasięg
model nie przewiduje raportów dla konkretnych miejscówek, tylko dla danego regionu
średnio czytelny interfejs
aplikacja mobilna nie prezentuje danych o falach

wave forecast_boardborn.pl
Być może nie każdy zdaje sobie sprawę z faktu, że stary dobry ICM ma też przyzwoitą sekcję do “przepowiadania” fal na Bałtyku. Podobnie jak DMI nie jest to serwis przeznaczony typowo dla surferów, ale warto go dodać do ulubionych witryn w przeglądarce.

PLUSY:
profesjonalny serwis
możliwość śledzenia warunków krok po kroku na mapie
to nie to co DMI, ale sprawdzalność prognoz zazwyczaj jest zadowalająca
rozbudowana aplikacja mobilna, ale nienależąca do ICM

MINUSY:
nie obejmuje całego globu i jest mało precyzyjny geograficznie
model nie przewiduje raportów dla konkretnych miejscówek, tylko dla całego Bałtyku

surf forecast_boarborn.pl
Jest to startup tworzony przez pasjonatów. Jego główną zaletę stanowi duża atrakcyjność wizualna i potężny zasięg. Poza tym projekt jest wciąż w fazie rozwojowej, więc osobiście daję mu spory kredyt zaufania, licząc na lepsze wyniki w przyszłości.
PLUSY:
serwis tworzony przez pasjonatów i dedykowany m.in. surferom, windsurferom etc.

bardzo atrakcyjny wizualnie i czytelny interfejs

możliwość śledzenia warunków krok po kroku na mapie

dostęp do prognoz niemal dla dowolnego miejsca na świecie (nie tylko surf spoty, więc może się też przydać np. w górach)

bardzo dużo przydatnych danych 

MINUSY:
aplikacja mobilna jest na razie dość niedopracowana, ale pewnie to tylko kwestia czasu i funduszy
    • sprawdzalność prognoz mogłaby być lepsza
    • w niektórych lokalizacjach czasami brakuje niektórych danych

surf forecast_boardborn.pl
Ta bardzo popularna wśród entuzjazdów wiatrowych dyscyplin czeska prognoza, mnie osobiście nieszczególnie przypadła do gustu. Pewnie się tu znowu narażę znajomym kajciarzom i widsurferom, ale to tylko moja subiektywna ocena. Być może jestem meteorologicznym głąbem ;)

PLUSY:
serwis dedykowany surferom, windsurferom etc.
dość czytelna prezentacja niezbędnych danych
wysoka sprawdzalność prognoz 
wielki zasięg i dużo przydatnych informacji

MINUSY:
aplikacja mobilna aktualnie jest dostępna tylko na Androida oraz Windowsa 
jak sama nazwa wskazuje Windguru jest raczej przeznaczony głównie dla osób uprawiających dyscypliny wiatrowe (choć wielu surferów też ją sobie chwali - kwestia gustu i doświadczenia)
w niektórych lokalizacjach brakuje danych dotyczących konkretnie falowania, co mnie osobiście utrudnia interpretację 

Jak się często okazuje zabawa w surf-synoptyka jest bardziej skomplikowana, niż by się mogło wydawać. Prognozy czasem bywają ze sobą sprzeczne a meteogramy trudne do interpretacji. W takich sytuacjach warto zdać się na bardziej doświadczonych kolegów surferów. Ja w takich sytuacjach zazwyczaj wykonuję telefon lub dwa do znajomych “surfbamsów” albo zerkam, czy aby któryś z surfingowych profili na Fejsie nie puścił farby ;)

Prognoza prognozą a przyroda i tak robi swoje, więc oprócz serwisów pogodowych warto przed wyjściem na deskę kontrolnie odwiedzić w sieci również lokalne web kamery. O tym właśnie będzie mój kolejny wpis na tym blogu. Tymczasem życzę powodzenia i być może do zobaczenia na jakimś spocie niebawem :)

Tomek

5 prognoz niezbędnych dla poszukiwaczy fal



Podczas finałów konkurencji Big Air, tegorocznych X-Games w Aspen padł kolejny rekord w ilości obrotów z fikołkami podczas zawodów na snowboardzie. Ustanowił go Max Parrot wykonując quad underflip, czyli ponad cztery obroty wokół osi pionowej, połączone z czterema obrotami wokół osi poziomej. Nie tylko wygląda, ale nawet brzmi gorzej niż karkołomnie, prawda? No i super, tylko czy o to właśnie powinno chodzić w tej dyscyplinie?

kliknij tutaj, by zobaczyć video

Tajny Superpipe w Kolorado

Kiedy w 2009 roku  Shaun White, przy wsparciu swoich sponsorów wybudował ogromny pajp w sekretnej i dostępnej wyłącznie do własnych celów treningowych lokalizacji, bo nie chciał, żeby ktoś dowiedział się jakie tricki planuje pokazać na kolejnych X-Games, pomyślałem, że snowboarding nie jest już tym czym był. Przynajmniej nie dla mnie.


kliknij tutaj, by zobaczyć video

Wielu uznanych snowboardowych profesjonalistów odniosło się wtedy zarówno do tego projektu, jak i samego głównego zainteresowanego bardzo krytycznie.  Wprawdzie dzięki temu przedsięwzięciu Shaun “wynalazł” zupełnie nowy trick, ale niesmak jednak pozostał. Choć zabrzmi to górnolotnie, chyba wtedy przekroczona została granica, zza której być może nie ma już powrotu.


Snowboard na Olimpiadzie

Zacząłem swoją przygodę ze śnieżną deską jeszcze zanim snowboard trafił na Olimpiadę a pierwsi mistrzowie olimpijscy w half pipe: Nicola Thost i Gian Simmen, byli mniej więcej w tym samym stopniu rozpoznawalni, co dziś zapomniani.
Nie zrozumcie mnie źle, szczerze podziwiam takich zawodników jak wspomniany wcześniej  Max Parrot, Yuki Kadono, czy Marc McMorris. Nikt nie powinien im zabraniać co sezon dokładać po pół obrotu albo więcej do swojej kolekcji i zarabiać w ten sposób na życie, skoro potrafią. Obawiam się jednak, że w oczach publiczności (zarówno tej wyłącznie kibicującej, jak i tej, która sama też jeździ) takie kaskaderskie popisy mogą być często postrzegane jako kwintesencja snowboardingu. Moim zdaniem te “kręcioły” są przede wszystkim najbardziej spektakularnym, ale nie głównym aspektem dyscypliny. Humorystycznie i z dystansem, ale całkiem trafnie opisuje to znakomity dokument sprzed mniej więcej dekady, pod tytułem “91 Words for Snow”, którego fragment wklejam poniżej.


kliknij tutaj, by zobaczyć video


Styl czy technika?

Co odróżnia wybitne postaci w swojej dziedzinie od sprawnych rzemieślników? Oczywiście kreatywność i charyzma. Emanacją tych cech we freestyle’owych dyscyplinach, takich jak np. snowboarding, deskorolka, czy surfing, jest właśnie styl. Pojęcie nie tylko trudne do zdefiniowania, ale i bardzo dyskusyjne. Jedni kreują własny styl a inni, mniej lub bardziej świadomie naśladują czyjś. Mnie podoba się taki styl a Tobie może podobać się inny.  

Niemniej jednak mówi się, że jeśli w czyimś wykonaniu trudny trick wygląda na dziecinnie prosty, to ten ktoś ma niezły styl. Ja bym poszedł jeszcze dalej. Jeśli ktoś potrafi zrobić choćby najłatwiejszy manewr tak, żeby wyglądał super, to prawdopodobnie znaczy, że jest mistrzem stylu. Czy w takim razie, po przekroczeniu pewnej skali trudności technicznej można jeszcze mówić o stylu? Być może w tym właśnie miejscu widać jedną z zasadniczych różnic pomiędzy akrobatyką a freestyle’m.





Snowboarding is all about fun!

Współcześnie słyszę o konieczności ciągłej progresji w snowboardzie i fajnie, ale gdzieś w tym wszystkim zaczyna chyba umykać czysta radocha. Mówię o pierwotnej zajawce, polegającej na czerpaniu przyjemności z bycia na śniegu, nawiązywania przyjaźni z ciekawymi ludźmi, przekraczaniu własnych barier i słabości. Podkreślam, przede wszystkim własnych a nie czyichś. W końcu to jest sport indywidualny. Bardzo specyficzny, bo zazwyczaj uprawiany wraz z grupą przyjaciół, w której może się też znaleźć miejsce na rywalizację, ale ma ona drugorzędne znaczenie.

kliknij tutaj, by zobaczyć video

W snowboardingu (podobnie zresztą jak w deskorolce) przede wszystkim chodzi o radość, choćby z najmniejszego tricku na skrawku topniejącego śniegu, albo zwykłego zjazdu z górki. Chodzi o dzielenie się tą radością z innymi. Stąd pewnie jest tak wielu mniej znanych i niezbyt utytułowanych postaci (jak np. moi ulubieni Yawgoons), które skupiają się na tym co w snowboardingu cieszy ich najbardziej, dokumentowaniu tego i inspirowaniu innych do kontynuowania takiej zabawy. Nie zobaczycie takich ludzi ani na Olimpiadzie, ani w telewizyjnej relacji z Dew Tour, bo pewnie machają teraz radośnie łopatą na swojej ulubionej miejscówce, albo gramolą się pod górę w głębokim śniegu z uśmiechem od ucha do ucha.

Tomek

Quo vadis snowboarding? Czy to nadal jest freestyle?

Trident_boardborn

Ostatnio policzyłem ile lat jeżdżę na snowboardzie i wyszło tego na tyle dużo, że aż głupio się przyznać, bo po takim czasie mógłbym już chyba radzić sobie w tym sporcie nieco lepiej, ale nie o tym... W każdym razie, na przestrzeni tych wielu lat zdążyłem wyrobić sobie własną opinię na temat ulubionych miejscówek i tych, za którymi przepadam nieco mniej. Prawdę mówiąc, jeszcze więcej jest tych, których jeszcze nie miałem okazji odwiedzić a bardzo bym chciał, ale do rzeczy.

Alta Badia_boardborn
Snowpark Alta Badia
Miało być subiektywnie, więc tak będzie. Znajomi często pytają mnie, dlaczego mieszkając w północnej Polsce, najchętniej wybieram się na deskę do Włoch a nie np.: do Austrii, Francji lub w polskie góry? O Andorze albo Hokkaido jakoś nikt nie wspomina.

Pogoda
Im dalej na południe, tym cieplej, to chyba jasne. Na przykład południowy Tyrol (wbrew nazwie jest włoski) znajduje się w stosunkowo niewielkiej odległości od Morza Śródziemnego. Takie położenie geograficzne na ogół gwarantuje przewagę słonecznych dni a na wiosnę przyjemne ciepełko, bez obaw o brak śniegu.


Snowpark Kronplatz_boarborn
Snowpark Kronplatz
Przygotowanie snowparków
Skoro o śniegu mowa, to gdy pierwszy raz wybrałem się na snowboard do Włoch, nie mogłem uwierzyć, że niezależnie od obfitości opadów, włoskie snowparki co rano były przygotowywane na glanc. Jeszcze 7-8 lat temu w Austrii to było nie do pomyślenia. Teraz podobno jest już zupełnie inaczej. Wierzę na słowo, tym co tam bywają, bo sam dawno tego nie sprawdzałem.

Jedzenie
Italia słynie z dobrego jedzenia, a kuchnia serwowana w górskich miejscowościach nie jest oczywiście odstępstwem od tej reguły. Podczas wyjazdów w tamte strony, wspólnie z Żoną żywimy się niemal wyłącznie pizzą i makaronami, których konfiguracje smakowe wykluczają wrażenie jakiejkolwiek monotonii. Nie wspomnę już o szeroko dostępnych wyśmienitych delikatesowych produktach, które często kosztują w tamtejszych sklepach tyle samo, lub nawet nieco mniej niż u nas. Z kolei o walorach smakowych (czasami cenowych również) win z Piemontu można by napisać osobny blog post.  No i kolejny temat to kawa. Po jakości i smaku podawanego espresso można się szybciej zorientować, kiedy przekroczyło się granicę Włoską, niż po oznaczeniach przy drodze.

Obereggen_boardborn
Snowpark Obereggen

Ludzie
Włosi to jest fajny naród. Wiedzą o tym nawet ci, którzy nie kojarzą przebojów Rominy Pawer i Albano. Pod tym względem akurat Austriacy odstają niewiele, ale moim zdaniem chill w południowym Tyrolu jest jeszcze głębszy, niż w alpejskich Zillertalu, zwanym przecież nie bez kozery Chillertalem.

Ale do Włoch jest przecież daleko
No i co z tego? Do Francji jest jeszcze dalej. Ktoś mądrzejszy ode mnie już dawno temu stwierdził, że w procesie odwiedzania nowych miejsc nie mniej ważna od celu jest sama podróż. Kto miał okazję doświadczyć wspólnych z przyjaciółmi wyjazdów na wakacje samochodem lub autokarem, prawdopodobnie wie o czym mówię. Często długość podróży jest wprost proporcjonalna do ilości przygód wartych wspominania przez lata.

Boardborn_Alta Badia
Snowpark Alta Badia
Rzecz jasna o gustach się nie dyskutuje, tylko im się ewentualnie schlebia. Warto też od czasu do czasu wyjść ze swojej strefy komfortu, żeby zweryfikować empirycznie swoje przekonania. Do Francji raczej w najbliższym czasie się nie wybieram, ale ostatnio coraz bardziej korci mnie znowu Austria i wursty, że o Japonii i sushi już nie wspomnę ;)

Tomek

Włochy VS. Austria - subiektywnie o zimowych destynacjach.

skateboarding Timanfaja National Park

Pierwszy raz stanąłem na deskorolce mniej więcej 25 lat temu. Nie od razu zacząłem jeździć. Musiało minąć trochę czasu zanim dostałem swój pierwszy sprzęt i wkręciłem się na dobre. Potem przez długie lata było to moje ulubione zajęcie - najlepszy sport, największa pasja, styl życia, w rozmowach i rozmyślaniach temat numer jeden. Żyłem i oddychałem niemal wyłącznie deskorolką. Do czasu...

skatepark Żukowo, Kaszuby
Skatepark Żukowo (2016)
Kiedy dorastasz i chcąc nie chcąc zaczynasz żyć w systemie współczesnego "Babilonu", dowiadujesz się od wielu życzliwych osób wokół, że w życiu są ważniejsze sprawy niż "karmienie" swoich życiowych pasji. 
Dorosłym nie wypada się bawić zabawkami, więc im dłużej starasz się bronić swojej miłości do kawałka drewna z kółkami, tym częściej słyszysz, że czas dojrzeć i wybić sobie z głowy tę dziecinadę. Przecież trzeba się zająć uczciwą pracą, karierą, spłacaniem zobowiązań, rodziną, pieluchami itd. 
Tak, to prawda. O ile nie zdołasz zrobić kariery jako profesjonalny deskorolkowiec, albo przekuć swojej "zajawki" na inny realny biznes, jak np. własna dystrybucja sprzętu, to pewnie zacznie Ci brakować czasu na regularne odwiedzanie ulubionych miejscówek, lub lokalnego skateparku. Tylko, czy taka sytuacja zawsze musi oznaczać przesiadanie się z deskorolki na służbowe auto i zmianę Etniesów na półbuty? Czy jesteś kiepskim rodzicem jeśli zamiast wozić swoje dziecko na basen, idziecie wspólnie pojeździć do skateparku?

skatepark Kurdwanów, Kraków
Skatepark Kurdwanów Kraków (2005)
Deskorolkowy weteran i zawodowy muzyk Ray Barbee twierdzi, że w wychowaniu dzieci bardzo ważne jest aby obserwowały jak ich rodzice cieszą się życiem. 
Legendarny Jeff Grosso, borykający się z wieloma problemami zdrowotnymi, powiedział, że tak długo jak będzie w stanie odepchnąć się na desce i choćby podjechać na niej po drobne zakupy do sklepu na rogu swojej ulicy, to będzie mu się wciąż chciało żyć. 
Osobiście nie stawiałbym deskorolki tak bardzo w centrum swojego systemu wartości a już tym bardziej nie uzależniam od niej sensu swojej egzystencji. Sam na wiele lat odpuściłem deskorolkę, nie będąc w stanie powstrzymać postępującego spadku poziomu umiejętności. Niemniej jednak niedawno zrozumiałem, że nigdy nie powinienem był przestawać jeździć i teraz chciałbym to robić tak długo, jak tylko będzie możliwe.

Boardborn 90's skateboarding
FS nosegrind + kickflip varial (wczesne lata 90-te)

W dobie włączania coraz to nowych dyscyplin do kanonu olimpijskiego, często słychać sprzeciw deskorolkowego półświatka, sformułowany w haśle "skateboarding is not a sport". Choć to pewnie zabrzmi górnolotnie, to dla mnie deskorolka pozostanie przede wszystkim stanem umysłu.

Tomek

Moja drewniana zabawka - czy nie jestem już na to za stary?

Od czasu swojego pierwszego wyjazdu na surfing wiedziałem, że pływanie na desce będzie tylko jednym z kilku istotnych aspektów surftripa. Staram się nie traktować takich wakacji, jak obozu treningowego. W innym wypadku łatwo jest zapomnieć co sprawia, że w ogóle mam ochotę ruszyć się z kanapy.

El Golfo_Lanzarote_boardborn
El Golfo

Na swojej ukochanej Lanzarote byłem już czterokrotnie, ostatni raz trzy lata temu. Od tej pory, z resztą wcześniej też, romansowałem z kilkoma innymi destynacjami, oferującymi fale do surfingu i wakacyjne przygody. Więcej grzechów nie pamiętam a w ramach "pokuty", w tym roku znowu poczułem magiczną siłę przyciągania tej niezwykłej wyspy. Z resztą nie tylko ja, bo pomysł wyszedł pierwotnie od mojej Ani.

Famara_Lanzarote_Boardborn
Widok z Caleta de Famara
Famara_Lanzarote_Boardborn
Playa Famara

Z jednej strony była tęsknota za marsjańskim krajobrazem parku wulkanicznego Timanfaya, winem Malvasia, wyhodowanym wśród pól popiołów i zastygniętej lawy, delektowaniem się wyśmienitymi w swej prostocie papas arrugadas oraz gambas al ajilloa także bardzo przyjaznymi falami na Playa Famara. Z drugiej zaś strony pojawiła się obawa, czy za kolejnym razem to wszystko nie straci swojego uroku i czy będzie nadal cieszyć jak kiedyś?

La Geria_Lanzarote_Boarborn
La geria
Los Ajaches
Wierność podobno jest łatwa, dopóki nie masz porównania. No i w tym właśnie tkwi sedno problemu, bo nie da się ukryć, że we wrześniu zdarzają się w Europie lepsze fale niż na Lanzarote. Prawdą jest też, że tym razem trafiliśmy na dość kiepski kierunek wiatru, który utrzymywał się prawie przez cały nasz pobyt. Silny onshore skutecznie zniechęcał zarówno do surfowania, jak i plażowania na zazwyczaj "surfers firendly" Playa Famara. W zasadzie jedynym spotem, który dobrze falował od czasu do czasu była La Santa, zniechęcająca swoim lokalizmem i sporą ilością skał. 
Na szczęście udało się nam, trochę przypadkiem, wypatrzeć przyzwoity warun w miejscowości Arrieta, której zupełnie nie podejrzewałbym o coś takiego. Czyli w sumie szału nie było, ale jak się rzekło na wstępie, przecież na surfingu świat się nie kończy.

Arrieta_wave_Lanzarote_Boardborn

lanzarote_arrieta_boardborn
Arrieta

Z wcześniejszego doświadczenia wiedzieliśmy, że Lanzarote ma do zaoferowania znacznie więcej niż tylko plażowanie i sporty wodne. Wybraliśmy się więc między innymi na trekking po okolicznych wulkanach, z przewodnikiem z Balckstone Treks, połączony ze zwiedzaniem winnic i degustacją lokalnych win. Odwiedziliśmy również wydrążone w lawie lub wzniesione z wulkanicznych materiałów budowle i rzeźby genialnego artysty Cesara Manrique. Codziennie smakowaliśmy  prostej, ale pełnej barw i aromatów kanaryjskiej kuchni a także liznęliśmy nieco lokalnego folkloru oraz miejscowej kultury podczas  kilku fiest, parad i koncertów.

Timanfaya_Lanzarote_boardborn

lanzarote_carverboard_boardbrn
Parque Nacional de Timanfaya

Jak przekonywali lokalesi z surfshopu Famarapower, czasem lepiej odpuścić walkę z kiepskimi falami i poczuć radochę, z jazdy na deskorolce, w otoczeniu mistycznych krajobrazów parku wulkanicznego Timanfaya a potem obserwować zachód słońca w El Golfo, przy szklaneczce aromatycznej wielowarstwowej kawy Leche y Leche. Zdecydowanie stara miłość nie rdzewieje, nawet jeśli czasem sprawia zawód.

Tomek

P.S. Wkrótce na naszym kanale YouTube znajdzie się mała video-relacja z wyjazdu na Lanzarote.

Lanzarote 2016 - stara miłość nie rdzewieje, nawet jeśli zawodzi.

Teraz może trochę podpadnę niektórym kajciarzom, ale zapewniam, że nie jest to moim celem. Podziwiam i cenię cierpliwość oraz upór osób uprawiających kiteboarding. Jak pomyślę o rozwijaniu albo rozplątywaniu tych wszystkich linek, pompowaniu latawca, czekaniu na wiatr, który potrafi przestać wiać akurat wtedy, kiedy w końcu udało się wyjść wcześniej z pracy i dojechać na miejscówkę... nie, to nie dla mnie. 

W Polskich warunkach wystarczająco dużo zachodu wymaga polowanie na fale zdatne do surfingu- co bywa dla mnie i tak już sporym źródłem frustracji. Na dodatkowe huśtawki emocjonalne, wywoływane przez wiatr i latawiec mam po prostu za słabe nerwy.

method_wakepark_BOARDborn

Dostępność
Moim skromnym zdaniem wakeboarding w ostatnich latach stał się łatwo dostępną formą rekreacji. Aktualnie w Polsce działa kilkadziesiąt wyciągów do nart wodnych i wake'a, posiadających swoje wypożyczalnie sprzętu. Niektóre ośrodki oferują również możliwość pływania za motorówką.  Coraz większa oferta sklepów, głównie online i rosnący rynek sprzętu z drugiej ręki, pozwalają na skompletowanie całego wake'owego zestawu w cenie jednego latawca.

360_wake_BOARDborn

Przystępność
Wake jest relatywnie łatwy do opanowania i bezpieczny. Nie ma potrzeby odbywania długich szkoleń ani zdobywania uprawnień jak w kiteboardingu. Wystarczy maksimum kilka godzin instruktarzu i mały akwen wyposażony w dwu-słupowy wyciąg. Nawet nie trzeba wyjeżdżać nad morze. Szczególnie małe wyciągi są doskonale przystosowane do potrzeb osób początkujących, dla których można znacznie zredukować prędkość ciągnięcia. Odpada też ryzyko niebezpiecznego upadku lub „wywleczenia” na brzeg przez latawiec. W sumie to nie trzeba już nawet motorówki, której wypożyczenie może być stosunkowo drogie. Holka jest tyko jedna, więc nie grozi poplątanie linek i nie ma mowy o żmudnym rozkładaniu, pompowaniu a potem ponownym składaniu latawca. Zwyczajnie wskakujesz na wyciąg i pływasz ile chcesz, albo na ile akurat wystarczy Ci pieniędzy ;)

wake_stalefish_boardborn

Budżet
Z punktu widzenia osoby początkującej wakeboarding jest stosunkowo niedrogi. Godzina pływania na wyciągu razem ze sprzętem kosztuje około 45-50 zł, więc nie ma potrzeby inwestowania dużych kwot, tylko po to, żeby spróbować. Kurs kite'a wraz z wypożyczeniem wszystkich zabawek jest niestety znacznie droższy.

wake_tailslide_boardborn

Pogoda
Wake jest prawie niewrażliwy na warunki pogodowe. Kite bez wiatru staje się bezużyteczny a prąd elektryczny na wyciągu, albo paliwo do motorówki są dostępne na żądanie. Nie trzeba urywać się z pracy w pogodni za kilkoma godzina kapryśnego wiatru, który często każe na siebie długo czekać i często potrafi być źródłem zniecierpliwienia (przynajmniej takim byłby dla mnie).

wake_nosepress_boardborn

Ograniczenia
Nie ma jednak nic za darmo. Uprawianie wakeboarding'u niesie ze sobą także spore ograniczenia. Popływasz tylko tam, gdzie dowiezie Cię motorówka, albo stoi wyciąg. Od trasy wyciągu wychylisz się tylko na tyle na ile pozwoli Ci lina. Rezerwacja w wakepark'u szybko się kończy i możesz najwyżej popatrzeć jak pływają inni. W zależności od konstrukcji wyciągu, w jednym momencie może pływać maksymalnie kilkanaście osób. Mały "kabel", a tych jest jak na razie najwięcej, pociągnie tylko jedną osobę na raz.


Bądź co bądź w kajcie takich ograniczeń nie ma. Jak przebrniesz już przez wszystkie niedogodności wspomniane na początku, to masz luzik i pełen freestyle. Ale czy warto? Każdy powinien przekonać się sam- a do powyższego tekstu podejść z przymrużeniem oka i odrobiną dystansu :)

Tomek


Wake VS. Kite, czyli dlaczego wybrałem wake'a?

"Ocean Bałtycki ostatnio jest łaskawy". Takie i podobne stwierdzenia pojawiały się w polskich mediach społecznościowych ostatnio dość często. Mieszkam całe życie nad polskim morzem, a ono wciąż nie przestaje mnie zaskakiwać. Surfing na Bałtyku - czy to w ogóle możliwe?
SUPsurfing_Bałtyk_BOARDborn


Na Bałtyku nie ma fal...
Kiedy pokazuję znajomym zdjęcia z pływania na falach w Polsce, to zazwyczaj pytają, czy sobie z nich robię jaja, albo w najlepszym razie dziwią się, że surfing można uprawiać gdzieś poza Hawajami. W sumie się im nie dziwię, bo nie więcej niż dekadę temu, też nie miałem o tym pojęcia, mimo że wychowałem się nad brzegiem Bałtyku. Chyba wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni do widoku kitesurferów i widndsurferów nad polskim morzem. Nawet dość młody w naszym kraju skimboarding przestał być już czymś osobliwym. No ale surfing? Tak bez żagla i latawca? 


Surfing w Polsce? Ewentualnie zimą...
Jeszcze nie tak znowu dawno temu, wydawało mi się, że dobre fale w Polsce można złapać tylko w zimie. Mocno kłóciło się to z moją nieco wyidealizowaną wizją "wyczilowanego" surfingu, więc nawet nie próbowałem. Po prostu szukałem możliwości wyjazdu gdzieś na europejskie wybrzeże Atlantyku. Gdyby nie surfujący koledzy i dość przypadkowe zainteresowanie SUPem, czyli deską z wiosłem - kto wie co bym sobie teraz myślał?


Surfing w lecie? Chyba nie w Polsce?
W Polsce rzeczywiście warunki do pływania na falach nie trafiają się często i bywają dość trudne, a Bałtyk jest bardzo kapryśny. Niemniej jednak, uważnie śledząc prognozy pogody, można trafić na całkiem przyzwoite fale nawet latem. Podczas minionych wakacji sam miałem okazję  doświadczyć niemal oceanicznych okoliczności rodzimej przyrody. Zaś sierpień 2016 roku najprawdopodobniej pozostanie jeszcze na długo w mojej czułej pamięci ;)




Tomek

Czy to Bałtyk się przebudził, czy to ja przejrzałem na oczy?