To była pierwsza zima po narodzinach naszego syna i wybieraliśmy się na nasz pierwszy urlop z dzieckiem. Jako świeżo upieczeni rodzice, nie byliśmy pewni jakie przygody mogą nas spotkać podczas snowboardowej eskapady z kilkumiesięcznym szkrabem. Zrobiliśmy trzy podstawowe założenia: droga nie może być zbyt długa i męcząca dla malucha, kwatera musi być z wyżywieniem oraz blisko stoku, no i oczywiście w pobliżu powinien znajdować się jakiś sensowny snowpark. Przeliczyliśmy swój budżet i nasz wybór padł na Białkę Tatrzańską.
Od dość dawna nie braliśmy pod uwagę polskich gór podczas planowania naszych zimowych urlopów. Głównym powodem była zawsze niepewność co do warunków śniegowych, kolejki do wyciągów i czas dojazdu, który dla nas, mieszkających nad morzem, jest tylko nieznacznie krótszy niż przy wyjazdach zagranicznych. Poza tym w Polsce delikatnie mówiąc jest niewiele snowparków i dotychczas miałem sporo obaw co do jakości ich przygotowania. Prawdą jest jednak, że pojawienie się dziecka wiele w życiu zmienia, więc postanowiliśmy zaryzykować i wesprzeć rodzimą branżę turystyczną. Zapakowaliśmy się do samochodu wspólnie z moim Kuzynem i wszyscy czworo ruszyliśmy do Białki.
Ośrodek narciarski Kotelnica Białczańska przywitał nas w prawdzie kilkunasto stopniowym mrozem, ale zrobił całkiem przyzwoite wrażenie. Chyba na prawdę wiele się zmieniło od czasu kiedy po raz ostatni odwiedzałem polskie góry. O snowpark za bardzo się nie obawiałem, bo miałem świadomość, że jakość przygotowania i utrzymania obiektu od kilku lat gwarantuje ekipa Park Pirates. Byłem też w miarę na bieżąco i wiedziałem, co się w tym miejscu działo w kilku poprzednich sezonach. Kwatera u "Dziubasa" też nam się sprawdziła bez zarzutu. Tym co nas niestety zaskoczyło był tak masakryczny poziom smogu, że strach było wyjść z wózkiem na spacer. O ile na stoku praktycznie się tego nie odczuwało, o tyle na dole było na prawdę źle. Na "efekty uboczne" nie trzeba było zbyt długo czekać. To paskudne zjawisko w połączeniu z siarczystym mrozem momentalnie odbiło się na zdrowiu naszego synka i tym samym skutecznie ograniczyło realizację sportowo-rekreacyjnych planów. Trudno więc zaliczyć ten wyjazd do w pełni udanych, niemniej jednak, zebraliśmy trochę ujęć, z których zmontowałem zawarty w tym poście kilkuminutowy film.
W efekcie mam mocno mieszane uczucia co do kolejnych snowboardowych wyjazdów w Polsce. Pewnie gdyby nie fatalna jakość powietrza, wystawiłbym tu całkiem dobrą recenzję. Mimo dostrzeżenia wielu pozytywnych zmian, obawiam się, że niesłabnący trend na palenie w piecach byle czym może utrudnić mi wykazanie się patriotyzmem gospodarczym i w przyszłości niestety znowu będę musiał dać zarobić nieswoim Góralom. Szkoda 😞
Zamaj
Zamaj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz