surf - snow - skate - wake


Zwykle planując zimowy wyjazd w góry, szczególnie ten zagraniczny, najpierw berze się pod uwagę raczej większe i bardziej znane ośrodki narciarskie. My też przez lata zazwyczaj tak właśnie robiliśmy, aż któregoś dnia postanowiliśmy przełamać rutynę i przyjąć nowe kryterium. Postawiliśmy na kameralne i mniej znane miejsce, ale rozwijające się i doinwestowane w ostatnich latach. Wybraliśmy ośrodek Kreischberg w regionie Styria we wschodnich Alpach. Czy było warto? Było!


Trasy

Pierwsze skojarzenie z kameralnym ośrodkiem narciarskim wiąże się z mniejszą ilością kilometrów dostępnych tras narciarskich. Zwykle miejscówki poniżej 100 km a priori uznawałem za niewarte uwagi. Dopiero po latach zdałem sobie sprawę, że przecież podczas jednego około tygodniowego pobytu w górach objeżdżam w najlepszym razie 40-50% dostępnych tras. Najwięcej czasu zazwyczaj i tak spędzam w snowparku, więc jeśli już jeżdżę po "zwykłych" trasach, to wybieram właśnie te w pobliżu "placu zabaw". Kreischberg - Murau z 34 trasam o łącznej długości 42km, z których najdłuższa liczy 6 km, okazał się zupełnie wystarczający. Dodam, że ponad połowa tras uznawana jest za trudne - głównie czerwone i kilka czarnych.


Snowpark

Jednym z najważniejszych elementów oferty ośrodka, który dogłębnie analizuję przed podjęciem decyzji jest właśnie snowpark. Tu zazwyczaj też moją chciwą uwagę przyciągały sporych rozmiarów obiekty z dużą ilością różnorodnych przeszkód. Z wiekiem jednak zacząłem dostrzegać, że parki zarówno swoją skalą jak i poziomem trudności powinny korespondować z moimi fizycznymi możliwościami. Zacząłem w końcu liczyć siły na zamiary i wybierać miejscówki zaprojektowane na miarę umiejętności przeciętnych amatorów a nie mniej lub bardziej profesjonalnych Kamikaze. Fajnie jest podczas wyjazdu zaliczyć jakiś progres umiejętności, ale najważniejsza pozostaje dla mnie po prostu dobra i możliwie bezpieczna zabawa. Snowpark w Kreischbergu raczej nie zachwyci rasowych wymiataczy, ale osoby zaawansowane i średnio zaawansowane nie powinny się w nim nudzić. Aktualny setup przeszkód na dany sezon można sprawdzić na stronie internetowej.


Wyciągi

Kolejnym aspektem wartym zastanowienia są moim zdaniem wyciągi narciarskie a dokładniej ich rodzaj. Im więcej gondolek i krzesełek, tym lepiej. Być może jestem "wygodnicki", ale szkoda mi sił na wjeżdżanie na górę orczykiem, który zwłaszcza dla snowboardera jest wbrew pozorom dość męczący. Chcą spędzić długi i intensywny dzień na stoku wolę windować się na górkę w sposób oszczędzający moje siły i pozwalający na częściową regenerację pomiędzy zjazdami. Kreischberg ze swoimi trzema kolejkami gondolowymi i 4 wyciągami krzesełkowymi być może nie rzuca na kolana ale pozwala całkiem komfortowo korzystać ze swoich najlepszych tras i snowparku. 


Mniej znaczy więcej

Sądzę, że największą zaletą kameralnego i mniej popularnego resortu, jest brak tłoku na trasach i kolejek do wyciągów. Infrastruktura ośrodka w Murau jest niewielka, ale wystarczająco nowoczesna, funkcjonalna i dopasowana do ilości odwiedzających go narciarzy oraz snowboardzistów. Za jedyny mankament można uznać odrobinę za małą powierzchnię głównej restauracji, w której o określonej porze dnia lądują praktycznie wszyscy i robi się zwyczajnie ciasno.

Nie twierdzę, że od teraz będziemy jeździć wyłącznie do mniejszych ośrodków narciarskich, ale wyjazd do Styrii uświadomił nam, że często nasze oczekiwania przekraczają rzeczywiste potrzeby i bywają nierealistyczne wobec naszych faktycznych możliwości. Chyba wolimy z zimowego urlopu wracać głównie z przekonaniem, że dobrze wykorzystaliśmy wszystko co było w naszym zasięgu, niż z poczuciem wielkiego niedosytu. Teoretycznie od przybytku głowa nie boli, ale jednak najbardziej lubię dostawać dokładnie tyle, ile jestem w stanie faktycznie wykorzystać. 

Zamaj

Czasem mniej znaczy więcej, czyli snowboardowa wycieczka do Styrii.


Zwykle planując zimowy wyjazd w góry, szczególnie ten zagraniczny, najpierw berze się pod uwagę raczej większe i bardziej znane ośrodki narciarskie. My też przez lata zazwyczaj tak właśnie robiliśmy, aż któregoś dnia postanowiliśmy przełamać rutynę i przyjąć nowe kryterium. Postawiliśmy na kameralne i mniej znane miejsce, ale rozwijające się i doinwestowane w ostatnich latach. Wybraliśmy ośrodek Kreischberg w regionie Styria we wschodnich Alpach. Czy było warto? Było!


Trasy

Pierwsze skojarzenie z kameralnym ośrodkiem narciarskim wiąże się z mniejszą ilością kilometrów dostępnych tras narciarskich. Zwykle miejscówki poniżej 100 km a priori uznawałem za niewarte uwagi. Dopiero po latach zdałem sobie sprawę, że przecież podczas jednego około tygodniowego pobytu w górach objeżdżam w najlepszym razie 40-50% dostępnych tras. Najwięcej czasu zazwyczaj i tak spędzam w snowparku, więc jeśli już jeżdżę po "zwykłych" trasach, to wybieram właśnie te w pobliżu "placu zabaw". Kreischberg - Murau z 34 trasam o łącznej długości 42km, z których najdłuższa liczy 6 km, okazał się zupełnie wystarczający. Dodam, że ponad połowa tras uznawana jest za trudne - głównie czerwone i kilka czarnych.


Snowpark

Jednym z najważniejszych elementów oferty ośrodka, który dogłębnie analizuję przed podjęciem decyzji jest właśnie snowpark. Tu zazwyczaj też moją chciwą uwagę przyciągały sporych rozmiarów obiekty z dużą ilością różnorodnych przeszkód. Z wiekiem jednak zacząłem dostrzegać, że parki zarówno swoją skalą jak i poziomem trudności powinny korespondować z moimi fizycznymi możliwościami. Zacząłem w końcu liczyć siły na zamiary i wybierać miejscówki zaprojektowane na miarę umiejętności przeciętnych amatorów a nie mniej lub bardziej profesjonalnych Kamikaze. Fajnie jest podczas wyjazdu zaliczyć jakiś progres umiejętności, ale najważniejsza pozostaje dla mnie po prostu dobra i możliwie bezpieczna zabawa. Snowpark w Kreischbergu raczej nie zachwyci rasowych wymiataczy, ale osoby zaawansowane i średnio zaawansowane nie powinny się w nim nudzić. Aktualny setup przeszkód na dany sezon można sprawdzić na stronie internetowej.


Wyciągi

Kolejnym aspektem wartym zastanowienia są moim zdaniem wyciągi narciarskie a dokładniej ich rodzaj. Im więcej gondolek i krzesełek, tym lepiej. Być może jestem "wygodnicki", ale szkoda mi sił na wjeżdżanie na górę orczykiem, który zwłaszcza dla snowboardera jest wbrew pozorom dość męczący. Chcą spędzić długi i intensywny dzień na stoku wolę windować się na górkę w sposób oszczędzający moje siły i pozwalający na częściową regenerację pomiędzy zjazdami. Kreischberg ze swoimi trzema kolejkami gondolowymi i 4 wyciągami krzesełkowymi być może nie rzuca na kolana ale pozwala całkiem komfortowo korzystać ze swoich najlepszych tras i snowparku. 


Mniej znaczy więcej

Sądzę, że największą zaletą kameralnego i mniej popularnego resortu, jest brak tłoku na trasach i kolejek do wyciągów. Infrastruktura ośrodka w Murau jest niewielka, ale wystarczająco nowoczesna, funkcjonalna i dopasowana do ilości odwiedzających go narciarzy oraz snowboardzistów. Za jedyny mankament można uznać odrobinę za małą powierzchnię głównej restauracji, w której o określonej porze dnia lądują praktycznie wszyscy i robi się zwyczajnie ciasno.

Nie twierdzę, że od teraz będziemy jeździć wyłącznie do mniejszych ośrodków narciarskich, ale wyjazd do Styrii uświadomił nam, że często nasze oczekiwania przekraczają rzeczywiste potrzeby i bywają nierealistyczne wobec naszych faktycznych możliwości. Chyba wolimy z zimowego urlopu wracać głównie z przekonaniem, że dobrze wykorzystaliśmy wszystko co było w naszym zasięgu, niż z poczuciem wielkiego niedosytu. Teoretycznie od przybytku głowa nie boli, ale jednak najbardziej lubię dostawać dokładnie tyle, ile jestem w stanie faktycznie wykorzystać. 

Zamaj

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz