Białka Tatrzańska zimą to taki trochę Sopot latem. Jednym się podoba i wracają tam co jakiś czas, a inni omijają ją szerokim łukiem, bo górki nie za wysokie, kolejki do wyciągów i drogo. Sporo w tym prawdy, ale nasz kolejny już rodzinny wypad w to miejsce wspominamy bardzo dobrze. Chcesz wiedzieć dlaczego? Przeczytaj do końca ten krótki wpis i obejrzyj mój nowy filmik na YouTube.
Po pierwsze na stokach Kotelnicy Białczańskiej śnieg leży bardzo długo. Infrastruktura oraz maszyneria do wytwarzania śniegu i utrzymywania dobrych warunków na trasach pozwala jeździć na nartach lub snowboardzie od wczesnej zimy, prawie aż do wiosny. Jeśli podróżujesz z całą rodziną, to zazwyczaj musisz planować wyjazdy z dużym wyprzedzeniem. Warunki śniegowe w polskich górach są bardzo niepewne. Do większości ośrodków narciarskich w naszym kraju powinno się właście wyjeżdżać głównie "na prognozę", ale nie każdy może sobie na to pozwolić. Białka wg mnie ma tu sporą przewagę na konkurencją, z powodów, o których pisałem powyżej.
Nie tylko względna pewność śniegu skłoniła nas do wybrania tej właśnie miejscówki. Zależało nam też na przyzwoitym snowparku. Obiekt Burtona, przygotowywany i utrzymywany przez ekipę shaperów z Park Pirates, gwarantuje dobrą zabawę i bezpieczeństwo osobom na różnym poziomie zaawansowania. Przeszkody są zaprojektowane z głową, ustawienie ich bywa zmieniane w trakcie sezonu, a co najważniejsze, codziennie doglądane i poprawiane na zakończenie dnia. Ne ma lipy!
Kolejny ważny aspekt, zwłaszcza dla rodzin z dziećmi, to szeroka baza noclegowa i dość sensowna (jak na polskie warunki) oferta atrakcji "apres ski", do których między innymi należą baseny i termy. Zjeść też jest gdzie, ale oczywiście głównie swojsko, jeśli wiesz, co mam na myśli. A jak ktoś jest "niewyżyty" i po całym dniu na stoku wciąż mu mało, to może wybrać się jeszcze na nocną jazdę po oświetlonych trasach.
Na znaczeniu zyskuje także kwestia wciąż poprawiającego się połączenia drogowego. Pamiętam, że przed laty dojazd znad morza, gdzie mieszkamy, w polskie góry nierzadko zajmował prawie tyle samo co na najbliższy alpejski lodowiec. Dlatego przez wiele lat nie jeździłem na deskę do Polski prawie w ogóle. Lepsza jakość dróg w ostatnich latach znacząco zmieniła moje podejście, a obecne ceny benzyny dodatkowo skłaniają do szukania bliższych destynacji wyjazdowych.
Jasne, że Podhale to nie to samo co mój ulubiony Południowy Tyrol, ale bez wątpienia wrócimy na Kotelnicę jeszcze nie raz. Byłem typowym przykładem na prawdziwość powiedzenia "cudze chwalicie, a swego nie znacie", więc w końcu się przemogłem i sądzę, że było warto.
Zamaj
Rodzinny snowboardowy trip do Białki Tatrzańskiej - video!
Na wakeboardzie pływam nie od wczoraj. Kilka kompletów sprzętu już zajeździłem. Staram się być na bieżąco, więc sporo czytam i oglądam na temat tego jak się pływa i na czym. Uważam więc, że coś niecoś wiem na ten temat, ale ostatnio miałem okazję zweryfikować swoją wiedzę i doświadczenie w praktyce. Pomogły mi w tym testy desek organizowane przez polskiego dystrybutora kilku marek renomowanych producentów, czyli Wakeshop.pl.
Tak więc zaliczyłem nie tylko całkiem udane pływanie na "drzwiach od stodoły", ale przekonałem się również, jak bardzo flex (czyli twardość i stopień ugięcia deski) flexowi nie równy i to, co u jednego producenta jest już "soft", u drugiego może być jeszcze "stiff" jak sztacheta z płotu i na odwrót. Zrozumiałem też jak wielkie znaczenie ma to, czy deska ugina się pomiędzy wiązaniami czy dopiero na tipach i dlaczego moje własne preferencje są takie a nie inne.
Producenci naprawdę prześcigają się w różnorodnych kombinacjach rozwiązań technologicznych ( i wcale nie jest to marketingowe "mambo jumbo"), ułatwiających progres w najróżniejszych kierunkach, od moich ulubionych jibbów na sliderach, poprzez loty z kickera aż po skoki z krawędzi na płaskiej wodzie.
Pasjonujące wręcz były niekończące się dyskusje z innymi riderami, o tym co im się w danym sprzęcie podobało i co dla nich najlepiej pracuje, przy ich stylu jazdy i jak to się różni od moich spostrzeżeń. Ponadto wiedza i doświadczenie, którymi chętnie dzielili się organizatorzy imprezy to już samo złoto.
Nie zamierzam się tu rozpisywać o tym, jaki wakeboard najbardziej przypadł mi do gustu, bo chyba już wiadomo, że dłuższy niż mam teraz, miękki na tipach, sztywny między wiązaniami i z delikatnymi kanałami wzdłuż krawędzi. Pisze o tym wszystkim głównie po to, żeby zachęcić każdego, zwłaszcza osoby mało zaawansowane, do brania udziału w takich imprezach, bo to bardzo rozwijające doświadczenie, nawet jeśli w danym momencie nie planujesz zakupu nowego sprzętu.
Tak jak wcześniej już napisałem na moim profilu na Instagramie - "wydawało mi się, że coś wiem o sprzęcie wakeboardowym, a teraz już wiem czego nie wiedziałem". Dzięki Wakeshop.pl i Wakepark Gdańsk za promowanie w Polsce tak zajawkowej dyscypliny jaką jest wakeboarding.
Testy desek wakeboard'owych - dlaczego warto.
Cofnijmy się na chwilę do pewnej jesiennej sesji na bałtyckich falach, która jak sobie marzyłem, miała być początkiem epickiego zimowego sezonu surfingowego. Najwyraźniej jednak moja deska postanowiła mieć inne plany i tego dnia pękł jej pokład. Po kilku nieparlamentarnych wiązankach, gdy pierwszy szok już nieco opadł, okazało się że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W oczekiwaniu na rozpatrzenie reklamacji, dzięki uprzejmości kolegi Janka, wykorzystałem czas bez SUPa na testowanie bardziej "tradycyjnej" deski surfingowej.
Tak sobie popływałem aż wkrótce Covida złapałem. Infekcja kosztowała mnie dwa tygodnie chorowania w kwarantannie a potem conajmniej drugie tyle odbudowywania kondycji. Doszedłem do siebie w sumie w samą porę, bo w tym roku śnieg spadł dość wcześnie i nikomu na szczęście nie przyszło do głowy by znowu pozamykać ośrodki narciarskie. Podbudowany tymi okolicznościami ruszyłem na stok i... uszkodziłem swój snowboard. Na szczęście awaria okazała się niegroźna i łatwa do naprawienia.
Z czasem nad nasz Bałtyk zawitały zimowe sztormy przynoszące po sobie dobre i bardzo dobre fale. Brzmi świetnie, ale nie gdy akurat musisz siedzieć w pracy a reklamacja twojego sprzętu przeciąga się w wyniku problemów z produkcją, wywołanych przez Covid. Pocieszałem się jak mogłem, jeżdżąc na snowboardzie, który o ironio okazał się dla mnie mieszkającego nad morzem bardziej dostępny czasowo niż surfing. A jak w końcu prognozy falowe zaczęły bardziej zgrywać się moim czasem wolnym, mała podłużna listewka, przypominająca test ciążowy, wyjaśniła mi po raz drugi, dlaczego znowu na kilkanaście dni poczułem się jak kupa.
Jak tylko poczułem się lepiej i odkopałem z zaległości w pracy, nieco zniechęcony koncepcją mrożenia tyłka w lodowatym Bałtyku, znowu wybrałem jazdę po śniegu i pojechałem z rodziną w góry. Wyjazd udał się znakomicie, nie licząc nawrotu kontuzji kostki, wywołanego niefortunnym lądowaniem po skoku w snowparku i smutnego faktu, że w Ukrainie od kilku tygodni toczy się wojna, wywołana przez botoksowego dyktatora.
Teraz gdy piszę te słowa, zaczyna się wiosna a ja cierpię podwójnie z powodu zapalenia zatok, które uniemożliwiają mi po raz kolejny skorzystanie z dobrej prognozy na surfa. Zważywszy jednak na sytuację za naszą wschodnią granicą przypominam sobie sentencję autorstwa Jamesa M. Barrie - "narzekałem, że nie mam butów, dopóki nie spotkałem człowieka, który nie miał stóp".
Doceniajmy to co mamy i dzielmy się z tymi, którym brakuje. 🇺🇦✌️
Zamaj
Byle do wiosny - zimowa przygoda, która mi trochę nie wyszła.
Od pewnego czasu surfuję również w zimie i doceniam tę szczególną jakość warunków o tej porze roku, ale nadal właśnie lato jest moim ulubionym sezonem zabaw z falami. Dłuższe dni pozwalają na pływanie wieczorami, co zwłaszcza dla kogoś pracującego na etacie znacznie zwiększa szansę na wstrzelenie się w prognozę. Zimą pozostają niestety tylko weekendy, albo ewentualnie urlop na żądanie. Poza tym mała posiadówka na plaży po surfingu jest dużo przyjemniejsza w krótkim rękawku niż w puchówce 😉
Mój ostatni micro vlog #JESTĘSURFERĘ to takie małe wspomnienie lata. Jeśli Twoje lato było równie udane jak moje i teraz trochę za nim tęsknisz, mam nadzieję, że ten film pomoże Ci przywołać wspomnienia. Ciepłe dni nastaną już za kilka miesięcy a tymczasem Bałtyczek na zimno poleca się surferom przyodzianym w ciepłe pianki.
Do zobaczenia na spocie!
Zamaj
Było sobie lato, czyli staycation nad Bałtykiem
Na co zwrócić uwagę?
Przede wszystkim zalecam unikanie dwóch skrajności. Pierwsza z nich to kupowanie czegokolwiek, byle tanio, bo na początek to bez różnicy. Bzdura! Druga to skupianie się na fajerwerkach technologicznych z najwyższej półki, bo będzie łatwiej. Pół prawda! Chciałbym, żeby ten tekst pomógł Ci w podjęciu racjonalnej decyzji, po odpowiedzeniu sobie na kilka podstawowych pytań:
- gdzie i w jaki sposób zamierzam pływać na wakeboardzie?
- ile ważę?
- jaka długość deski będzie dla mnie optymalna?
- co to jest flex i rocker w desce do wakeboardu?
- jakie wiązania/buty wakeboardowe wybrać?
Wakepark, czy motorówka?
Zastanów się gdzie najczęściej będziesz pływać na wakeboardzie? Jakie możliwości masz w pobliżu miejsca zamieszkania? Czy jest to najeżony przeszkodami wakepark na dużym wyciągu, czy może małe jeziorko w krótkim dwusłupowym kablem i jednym kickerem? A może masz dostęp do porządnej łodzi motorowej i mieszkasz niedaleko sporego akwenu? W zimie dużo skaczesz na snowboardzie i szukasz na wodzie głównie przeszkód, jakby żywcem wyciągniętych ze snowparku? Albo mieszkasz z dala od morza a marzą Ci się loty jak na kiteboardzie? To wszystko ma wpływ na to jakie parametry sprzętu należy uznać za kluczowe.
Rozmiar deski wakeboardowej
Podobnie jak w przypadku snowboardów czy desek surfingowych, długość wakeboardu dobiera się stosownie do wagi osoby pływającej. Na zbyt krótkiej desce będzie brakować Ci wyporności, potrzebnej do nabierania prędkości i do utrzymania się na wodzie. Zbyt długi wakeboard będzie utrudniał manewrowanie i sprawi, że nie będziesz mieć nad nim kontroli. Dlatego wybierając deskę warto sprawdzić przedział wagowy podany prze producenta. Poniżej znajdują się szacunkowe i bardzo orientacyjne przedziały wagowe. Mogą różnić się w zależności od konstrukcji konkretnego modelu i jego przeznaczenia.
waga ridera w kg | długość deski w cm |
< 40 | < 130 |
40 - 60 | 130 - 135 |
60 - 75 | 135 - 140 |
75 - 90 | 140 - 150 |
90+ | > 140 |
Deski do wakeparku zazwyczaj będą kilka cm dłuższe, niż te przeznaczone do pływania za motorówką. Wynika to głównie z różnicy rozwijanych prędkości. Na kablu śmigamy relatywnie wolniej i wybijamy się z płaskiej wody lub specjalnych przeszkód, zaś za łodzią osiągamy zwykle wieszą prędkość i skaczemy ze stosunkowo stromego, krótkiego kilwateru. W pierwszym przypadku przyda się nam trochę powierzchni głównie na tipach, czyli "dziobie" i "rufie", która da lepszego popa w górę oraz stabilność na przeszkodach. W drugim ważniejsza będzie długość efektywnej krawędzi między wiązaniami i raczej krótsze tipy, które ułatwią wyjście z fali kilwateru. Niebagatelne znaczenie ma tu też szerokość deski. Węższa będzie bardziej "żwawa", a na szerszej stabilniej pokonasz przeszkody w wakeparku.
Sztywność deski czyli tzw flex
Flex, czyli skłonność deski do uginania się pod ciężarem również będzie istotnie różnił się w zależności od zastosowania sprzętu. Blaty do wakeparku zazwyczaj są bardziej miękkie niż te do śmigania za motorówką, choć nie zawsze musi to być regułą. Producenci prześcigają się w wymyślaniu patentów łączących najbardziej porządane cechy z "obu światów", tworząc bardzo uniwersalne konstrukcje. Na przeszkodach wykonuje się wiele tricków na maksymalnie wygiętej desce. Sztywna raszpla zwyczajnie się do tego nie nada. Ponadto większy flex mocno zmiękcza lądowania na płaską wodę i oszczędza nasze kolana. Z kolei sztywniejszy wakeboard będzie się zachowywał bardziej stabilnie przy większych prędkościach a także lepiej oddawał energię podczas wybicia z krawędzi. Bywa, że stopień ugięcia jest różny w poszczególnych odcinkach deski, żeby maksymalizować efektywność sprzętu w zależności od oczekiwań i stylu jazdy.
Radius czyli rocker
Kiedy położymy wakeboard na płaskim podłożu zauważymy, że nigdy nie jest on zupełnie płaski. Przód i tył unoszą się tworząc wraz ze środkiem deski rodzaj łuku. W zależności od zastosowania i oczekiwań wakeboardy mogą być bardziej płaskie lub bardziej wygięte. W kombinacji z ciągłą (continuous rocker) lub wielostopniową (np. 3 stage rocker) geometrią ugięcia oraz mniejszym lub większym flexem, uzyskuje się deski bardziej zwinne i skoczne lub chętniej wybaczające błędy i bardziej przewidywalne. W dużym uproszczeniu można powiedzieć, że miękka deska z dużym eliptycznym rockerem będzie łatwa w obsłudze i docenią ją zarówno początkujący, jak i miłośnicy slidów i pressów na przeszkodach. Z kolei twardszy 3 stopniowy rocker pozwoli na bardziej agresywne wybicia, które spodobają się przy bardziej zaawansowanych technicznie skokach zarównowno w wakeparku, jak i za motorówką. Sporo jednak zależy od umiejętności i indywidualnych upodobań.
Base czyli ślizg
W tym miejscu warto wspomnieć również o ślizgu, czyli spodniej części deski. Na rynku spotkać można modele zupełnie gładkie jak i z mniejszą lub większą ilością wcięć oraz przetłoczeń. Te ostatnie to tzw channel'e, które poprawiają stabilność deski w skręcie i przy wybiciu z krawędzi. Podczas pływania za motorówką najczęściej dodatkowo stosuje się również tzw finy, czyli stateczniki poprawiające precyzję i efektywność "ostrzenia" na krawędzi. Wakeboardy przeznaczone do katowania przeszkód w wakeparku wyposażone są w specjalne wzmocnienia (warstwa od spodu i krawędzie), wydłużające żywotność ślizgu, który musi być odporny na ścieranie i uderzenia. Tak więc jeśli oczekujesz dużo luzu na wodzie i ślizgów na przeszkodach jak po maśle, wybierz model z gładkim i "kuloodpornym" dnem. Zaś gdy jesteś przede wszystkim "lotnikiem", demonem prędkości i potrzebujesz więcej precyzji, zapewne zdecydujesz się na model z kilkoma channelami. Oczywiście nie zawsze musisz poświęcić jedno kosztem drugiego, bowiem nie brakuje modeli łączących w sobie wiele cech, pozwalających na bardziej bezkompromisową jazdę. Wszystko zależy od Twoich upodobań i zasobności portfela.
Wiązania do wakeboardu
Warto pamiętać, że stopień elastyczności wiązań powinien współgrać z powyżej opisanym flexem deski. Po szczegóły, podobnie jak w przypadku blatów, odsyłam za każdym razem do specyfikacji technicznej konkretnego produktu.
Zasadniczo rozróżniamy wiązania otwarte i zamknięte oraz jedno i dwuczęściowe. Najczęściej ten element wyposażenia wygląda jak wysoko sznurowane buty przykręcone do deski i w dużej mierze tak właśnie jest.
Często spotykana w wypożyczalniach konstrukcja tzw. "open toe", przypomina buty snowboardowe z obciętymi noskami. Palce stóp choć w pełni podparte, wystają na zewnątrz, dzięki czemu kilka osób w zbliżonym zakresie rozmiarowym może korzystać z tych samych wiązań. Jest to dobre rozwiązanie dla początkujących lub użytkujących ten sam sprzęt z rodziną i przyjaciółmi. Jak każde "uniwersalne" rozwiązanie ma ono swoje wady. Objawiają się one głównie nienajlepszym trzymaniem stopy, co wraz z rozwojem umiejętności zaczyna wpływać negatywnie na precyzję wykonywanych ewolucji i bezpieczeństwo.
Osoby nieco bardziej zaawansowane i chcące rozwijać swoje "skille" zazwyczaj decydują się na "zamknięte" buty. Bedą one dopasowane pod konkretny rozmiar i wyposażone w szereg patentów, umożliwiający prawidłową ruchomość stawu skokowego, przy zachowaniu maksymalnego wsparcia i precyzyjnego przenoszenia nacisku na odpowiednie strefy deski. Tego typu wiązania mogą mieć zintegrowany lub wyjmowany but wewnętrzny, tak jak np w butach narciarskich lub snowboardowych. Pozwala to uzyskać jeszcze większe wsparcie dla stawów skokowych i kolan a także dodatkowo zabezpiecza stopy po wyjęciu z buta, ponieważ pozostaną "ubrane" w tę wewnętrzną część podczas wychodzenia z wody i poruszania się po brzegu.
Kolejnym krokiem w kierunku maksymalizacji komfortu i zabezpieczenia kończyn przed urazami jest konstrukcja składająca się z wiązania, do którego wpina się but przy pomocy specjalnych pasków, zupełnie jak na snowboardzie. Krótko mówiąc, dla każdego coś miłego w zależności od oczekiwań i zasobności portfela.
Budżet
Nie ma co ukrywać, że systematycznie uprawianie wakeboardingu swoje kosztuje. Poza skompletowaniem odpowiedniego sprzęty pływającego trzeba się też zaopatrzyć w kamizelkę asekuracyjną, odpowiedni kask i najczęściej również neoprenową piankę, jak do surfingu. Ponadto karnety na wyciągi również nie należą do najtańszych. Zaś sesje za motorówką to już zazwyczaj przysłowiowe "miliony monet". Dlatego na początek polecam korzystanie z usług wypożyczalni, gdzie wyposażenie w sprzęt pływający i ochronny dostępne jest za niewielką dopłatą do kosztu przejazdu lub czasami może być nawet wliczone w cenę. Jeśli jednak zdecydujesz się na zakup własnego sprzętu, pamiętaj że wydatek ten rozłoży się na kilka długich sezonów użytkowania. Możesz także poszukać ofert z drugiej ręki, ale zalecam tu daleko posuniętą ostrożność. Osobiście przy zakupie sprzętu sportowego, podobnie jak samochodu, zazwyczaj wyznają zasadę, że chcąc kupić deskę dobrą i tanią, najprawdopodobniej trzeba będzie nabyć dwie ;)
Nie chcę się więcej rozpisywać, bo zrobią to za mnie lepiej spece od marketingu, pracujący dla producentów sprzętu. Sporo też zależy od indywidualnych upodobań. Dlatego skupiłem się tylko na zasygnalizowaniu najważniejszych punktów i na początek zalecam wypróbowanie kilku różnych modeli dostępnych w wypożyczalni pobliskiego wakeparku lub najlepiej na specjalistycznych "objazdowych" testach, organizowanych zazwyczaj na początku sezonu przez polskich dystrybutorów sprzętu wakeboardowego.
Jeśli masz pytania odezwij się do mnie na Facebooku lub Instagramie. Postaram się pomóc zgodnie z moją najlepiej pojętą wiedzą i doświadczeniem. Jak czegoś nie będę wiedział, to odeślę Cię do kogoś mądrzejszego ;)
Do zobaczenia na wodzie!
Jaki wakeboard wybrać na początek?
Chyba nie każdy zdaje sobie sprawę, że nieopodal Trójmiasta znajduje się aż 7 niewielkich ośrodków narciarskich. Jeden z nich jest w Sopocie a reszta na Kaszubach. Każda z tych "górek" dysponuje conajmniej jednym wyciągiem orczykowym, oświetleniem, systemem sztucznego naśnieżania oraz ratrakiem. Znajdą się nawet ze 3 małe snowparki.
Określenie Szwajcaria Kaszubska nie wzięło się znikąd, ale z racji dość niewielkiej różnicy wzniesień, te mini ośrodki stanowią oczywiście namiastkę prawdziwych gór. Niemniej jednak są znakomitym miejscem do stawiania pierwszych kroków na drodze do białego szaleństwa oraz utrzymywania formy pomiędzy wyjazdami na południe kraju lub gdzieś za granicę. Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma, zwłaszcza gdy od najbliższych ośrodków narciarskich dzieli nas, ludzi z Pomorza, około 700 km.
Snowpark na Łysej Górze w Sopocie
Zimy nad morzem są krótkie i łagodne, ale sezon na śniegu może trwać znacznie dłużej niż utrzymuje się naturalna pokrywa śnieżna za oknem. Dlaczego? Już wyjaśniam. Największą zaletą niewielkich kaszubskich stoków jest fakt, że wystarczy zaledwie kilka dni mrozu, by naśnieżyć je na tyle, by dobre warunki utrzymały się czasem nawet do wczesnej wiosny. Odpowiednio gruba pokrywa, powstała ze śniegu wytworzonego przez armatki, zmieszanego z naturalnym i regularnie ratrakowanego, nawet w mniej sprzyjających temperaturach, topi się bardzo wolno. Kluczowa sprawa to ten mróz na początek a z nim niestety bywa różnie. Tak więc jeśli wybierasz się do Trójmiasta zimą, to na wszelki wypadek przed wyjazdem sprawdź kilka poniższych adresów stron internetowych, bo może się okazać, że poza jodem zażyjesz też białego szaleństwa.
Wieżyca Koszałkowo - największy i najpopularniejszy ośrodek w regionie, znajduje się około 50 km od Trójmiasta, oferuje 6 wyciągów narciarskich, sztuczne naśnieżanie, oświetlenie, wypożyczalnię sprzętu i szkolenia narciarskie oraz snowboardowe a także spore zaplecze gastronomiczne, noclegi i kilka dodatkowych atrakcji.
Wieżyca Kotlinka - ten malowniczo położony mini ośrodek znajduje się tuż obok Koszałkowa i posiada 2 wyciągi, sztuczne naśnieżanie, oświetlenie, wypożyczalnię sprzętu i niewielkie zaplecze gastronomiczna oraz oferuje szkolenia z instruktorami. Czasem działa mały snowpark.
Paczoskowo - leży około 30 km od Trójmiasta, dysponuje jednym wyciągiem, sztucznym naśnieżaniem, oświetleniem, oferuje wypożyczalnię i szkolenia z instruktorami oraz mała gastronomię. Spośród naszych kaszubskich górek tę właśnie darzę szczególną sympatią.
Przywidz - słynie z najdłuższego stoku zjazdowego w regionie, znajduje się niespełna 40 km od Trójmiasta, oferuje dwa wyciągi, sztuczne naśnieżanie i oświetlenie, wypożyczalnię i szkołę narciarsko-snowboardową oraz zaplecze gastronomiczne i noclegowe. Przy dobrych warunkach działa tam mały snowpark.
Trzepowo - znajduje się niedaleko od Przywidza i dysponuje trzema wyciągami, systemem naśnieżania oraz oświetleniem, szkółką i wypożyczalnią z serwisem narciarskim a także małą gastronomią. Nie wiele wiem o tym miejscu, ponieważ jeszcze tam nie jeździłem.
Amalka - stacja narciarska najbardziej oddalona od Trójmiasta (prawie 70 km, więc pewnie dlatego jeszcze nigdy tam nie byłem) zgodnie z informacją na stronie www, oferuje dwa wyciągi, jest oświetlona i sztucznie naśnieżana, ponadto posiada wypożyczalnię i szkółkę.
Łysa Góra - to już w prawdzie nie Kaszuby, ale za to znajduje się zaledwie kilka minut piechotą od centrum Sopotu a jej niewątpliwym atutem jest widok ze szczytu na Zatokę Gdańską. Całkiem szeroki stoczek wyposażony jest w mały wyciąg, kilka armatek śnieżnych, oświetlenie, szkółkę z wypożyczalnią oraz restaurację. W sprzyjających warunkach działa tam również snowpark, który widać na filmie. Niestety mikroklimat tego miejsca sprawia, że stosunkowo krótko utrzymuje się tam śnieg.
Ciekawe czy duża popularność sportów zimowych w Trójmieście i okolicach jest wynikiem czy przyczyną istnienia tych mini ośrodków? A Ty jak sądzisz?
Zamaj