surf - snow - skate - wake



Nawet nie wiem kiedy minęła ta zima. Zaczęła się dla mnie poważną awarią SUPa, potem dwukrotnie dopadł mnie koronawirus, przykryła patologiczna wręcz ilość pracy zawodowej a na koniec powróciła kontuzja kostki, zaledwie chwilę po tym jak Rosjanie napadli na Ukrainę. Dobrze, że chociaż pandemia wydaje się być w odwrocie. Parafrazując klasyka, piszę tego posta głównie po to, by te "negatywy nie przysłoniły mi pozytywów".


Cofnijmy się na chwilę do pewnej jesiennej sesji na bałtyckich falach, która jak sobie marzyłem, miała być początkiem epickiego zimowego sezonu surfingowego. Najwyraźniej jednak moja deska postanowiła mieć inne plany i tego dnia pękł jej pokład. Po kilku nieparlamentarnych wiązankach, gdy pierwszy szok już nieco opadł, okazało się że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W oczekiwaniu na rozpatrzenie reklamacji, dzięki uprzejmości kolegi Janka, wykorzystałem czas bez SUPa na testowanie bardziej "tradycyjnej" deski surfingowej. 


Snowparku na Kotelnicy Białczańskiej


Tak sobie popływałem aż wkrótce Covida złapałem. Infekcja kosztowała mnie dwa tygodnie chorowania w kwarantannie a potem conajmniej drugie tyle odbudowywania kondycji. Doszedłem do siebie w sumie w samą porę, bo w tym roku śnieg spadł dość wcześnie i nikomu na szczęście nie przyszło do głowy by znowu pozamykać ośrodki narciarskie. Podbudowany tymi okolicznościami ruszyłem na stok i... uszkodziłem swój snowboard. Na szczęście awaria okazała się niegroźna i łatwa do naprawienia. 



Z czasem nad nasz Bałtyk zawitały zimowe sztormy przynoszące po sobie dobre i bardzo dobre fale. Brzmi świetnie, ale nie gdy akurat musisz siedzieć w pracy a reklamacja twojego sprzętu przeciąga się w wyniku problemów z produkcją, wywołanych przez Covid. Pocieszałem się jak mogłem, jeżdżąc na snowboardzie, który o ironio okazał się dla mnie mieszkającego nad morzem bardziej dostępny czasowo niż surfing. A jak w końcu prognozy falowe zaczęły bardziej zgrywać się moim czasem wolnym, mała podłużna listewka, przypominająca test ciążowy, wyjaśniła mi po raz drugi, dlaczego znowu na kilkanaście dni poczułem się jak kupa.



Jak tylko poczułem się lepiej i odkopałem z zaległości w pracy, nieco zniechęcony koncepcją mrożenia tyłka w lodowatym Bałtyku, znowu wybrałem jazdę po śniegu i pojechałem z rodziną w góry. Wyjazd udał się znakomicie, nie licząc nawrotu kontuzji kostki, wywołanego niefortunnym lądowaniem po skoku w snowparku i smutnego faktu, że w Ukrainie od kilku tygodni toczy się wojna, wywołana przez botoksowego dyktatora.



Teraz gdy piszę te słowa, zaczyna się wiosna a ja cierpię podwójnie z powodu zapalenia zatok, które uniemożliwiają mi po raz kolejny skorzystanie z dobrej prognozy na surfa. Zważywszy jednak na sytuację za naszą wschodnią granicą przypominam sobie sentencję autorstwa Jamesa M. Barrie - "narzekałem, że nie mam butów, dopóki nie spotkałem człowieka, który nie miał stóp". 


Doceniajmy to co mamy i dzielmy się z tymi, którym brakuje. 🇺🇦✌️


Zamaj

Byle do wiosny - zimowa przygoda, która mi trochę nie wyszła.



Ostatnimi czasy jakoś szczególnie mocno dociera do mnie jak dobrze jest mieszkać nad morzem. Chyba najbardziej odczuwalne jest to latem, kiedy widzę wokół turystów, którzy nierzadko muszą przebyć kilkaset kilometrów i zapłacić niemałe pieniądze, żeby kilka dni posiedzieć na plaży. Ja mam to szczęcie, że nad Zatokę Gdańską spacerem mogę dotrzeć w ciągu kwadransa a jeśli są warunki na surfing, to do najbliższego spotu mam plus/minus kilkadziesiąt minut samochodem (no chyba, że akurat są duże korki). Od wiosny do jesieni niemal każdy weekend spędzałem z rodziną nad morzem a podczas wakacji popołudniowe plażowanie po wyjściu z pracy zdarzało się nam całkiem często.





Od pewnego czasu surfuję również w zimie i doceniam tę szczególną jakość warunków o tej porze roku, ale nadal właśnie lato jest moim ulubionym sezonem zabaw z falami. Dłuższe dni pozwalają na pływanie wieczorami, co zwłaszcza dla kogoś pracującego na etacie znacznie zwiększa szansę na wstrzelenie się w prognozę. Zimą pozostają niestety tylko weekendy, albo ewentualnie urlop na żądanie. Poza tym mała posiadówka na plaży po surfingu jest dużo przyjemniejsza w krótkim rękawku niż w puchówce 😉


SUP surfing ba Bałtyku latem 2021

Mój ostatni micro vlog #JESTĘSURFERĘ to takie małe wspomnienie lata. Jeśli Twoje lato było równie udane jak moje i teraz trochę za nim tęsknisz, mam nadzieję, że ten film pomoże Ci przywołać wspomnienia. Ciepłe dni nastaną już za kilka miesięcy a tymczasem Bałtyczek na zimno poleca się surferom przyodzianym w ciepłe pianki.


Do zobaczenia na spocie!


Zamaj

Było sobie lato, czyli staycation nad Bałtykiem



Nie da się ukryć, że zimą zdecydowanie chętniej wybieram snowboard. Jednak po zeszłym rekordowo krótkim sezonie na śniegu zrozumiałem, że skoro z roku na rok ubywa mi okazji do jeżdżenia po zmrożonej fali, to powinienem więcej korzystać z tej bałtyckiej. Tym razem postanowiłem spróbować nie kończyć sezonu na wodzie.



To brzmi trochę jak postanowienie noworoczne, których zazwyczaj nie robię. Zamiast zakończyć sezon surfingowy wraz z rozpoczęciem zimy, zdecydowałem się na kontynuowanie go w najzimniejszych miesiącach roku. Sam jestem ciekaw co z tego wyniknie, bo dotychczas ceniłem sobie ten sportowy "płodozmian", podążający za naturalnym rytmem zmian pór roku. Dzięki temu utrzymywałem zdrowy poziom zajawki na wszystkie deski, bez poczucia czasowego przesytu którąkolwiek z nich. Nieraz pisałem tu, że gdy temperatury spadają poniżej pewnej wartości, to z radością przesiadam się z wody na śnieg lub ewentualnie beton. Nie odwołuję tego, ale gdy zapowiada się kolejna bezśnieżna zima w okolicy, to nie pozostaje mi nic innego, jak zaopatrzenie się w grubszą piankę. Przebieranie po pływaniu w niekorzystnych warunkach atmosferycznych nadal znacznie wykracza poza granice mojej strefy komfortu, ale mam już na tyle ciepłe ponczo, że na razie daję radę.  

Pożyjemy, pomarzniemy, zobaczymy a tymczasem zapraszam do oglądania czwartego odcinka mojego mikro vloga z sesji na falach w drugi dzień Świąt Bożego Narodzenia.

Zamaj


Surfing na Bałtyku w Boże Narodzenie - #jestęsurferę vlog 04

SUPsurfer nad Bałtykiem


Z radością muszę przyznać, że mój sezon SUPsurfingowy w czasie pandemii okazał się być całkiem udany. Rozpocząłem go w kwietniu tuż po złagodzeniu lockdown'u i tak on sobie trwa do dziś. Wynikiem czego jest trzeci odcinek mojego nieregularnego micro vloga #jestęsurferę.


Wychodząc na deskę nie zawsze mam ochotę zabierać ze sobą kamerę. Bardzo cenię sobie zalety analizowania swoich umiejętności w ramach auto video coachingu, na jaki pozwala mi GoPro. 
Cieszy mnie też możliwość dzielenia się swoją zajawką w internecie. Niemniej jednak czasem wolę by sesja na wodzie pozostała tylko moją i nie chcę się rozpraszać obecnością obiektywu. Wbrew pozorom nawet najbardziej dyskretnie pracująca w tle kamera sportowa nie potrafi sprawić bym zupełnie o niej nie myślał. Tak jak nie przepadam za licznym towarzystwem na lineup'ie, tak też nie zawsze mam ochotę na obecność tego elektronicznego jednookiego pasażera na gapę. Z tego powodu publikuję filmiki niezbyt często a najbardziej epickie sesje nie zawsze udaje się zarejestrować. Dobra wymówka co? 😉

SUPsurfer na bałtyckiej fali

Mam jednak nową motywację. Nauczony doświadczeniem poprzedniej zimy, kiedy to doroczna przesiadka z wody na śnieg okazała się mrzonką, postanowiłem w tym roku spróbować nie przerywać pływania na czas najzimniejszej pory roku. Zobaczymy co mi z tego postanowienia wyjdzie i na ile przełoży się to na materiał do kolejnego mikro vloga 😉

Zamaj


#JESTĘSURFERĘ vlog 03 - bałtycki covidowy sezon surfingowy.


Nawet nie zauważyłem kiedy minęła wiosna a wraz z nią pierwsze post-covidowe sesje na falach. Bardzo się cieszę, że mimo pandemii mój SUPsurfingowy sezon rozpoczął się w tym roku z zaledwie niewielkim poślizgiem. Mimo, że pracuję na etacie w trybie typowo biurowym, to i tak udało mi się zaliczyć kilka całkiem satysfakcjonujących pływań.


Wprawdzie jeden lub dwa najlepsze "waruny" niestety mi umknęły z w/w powodów, ale i tak udało mi się to i owo sfilmować. Fale w kadrze może nie należą do największych, ale za to frajda z pływania po dłuższej przerwie znacznie je przerosła. Mam nadzieję, że to będzie widać w tym filmiku. Poza tym, jak się nie ma co się lubi, to się surfuje na tym co się ma, prawda? 😉🤙 

Wiele wskazuje na to, że kolejne bałtyckie rozkołysy nie będą kazały na siebie długo czekać, więc mam nadzieję, że wkrótce znowu coś nakręcę. 

Do zobaczenia na spocie i/lub w internecie!

Zamaj

#JESTĘSURFERĘ vlog 02 - wiosenne fale na Bałtyku


Pływam na SUPie od kilku lat i nadal nie uważam się za wybitnego eksperta w tej dziedzinie. Mam na myśli zarówno moje umiejętności, jak i techniczną wiedzę na temat samego sprzętu. Niemniej jednak zdążyłem już zgromadzić trochę wiedzy i zdobyłem pewne doświadczenie, a do tego cały czas staram się czegoś nowego dowiedzieć i nauczyć. Czasem idzie opornie, ale nie ustaję w staraniach. Coraz częściej też ktoś z bliższych lub dalszych znajomych zadaje mi pytania na temat tego, jak i gdzie zacząć SUPować oraz na jakim sprzęcie. Dotąd zazwyczaj robiłem im krótkie wprowadzenie i odsyłałem do moim zdaniem wartościowych materiałów w sieci. W końcu doszedłem do wniosku, że sam napiszę dla nich coś takiego jak najprościej i możliwie przystępnym językiem, ograniczając branżową nomenklaturę do minimum.  Jak mi poszło? Przekonaj się czytając ciąg dalszy.


SUP na fale
Twoja deska nie jest pompowana?

Zazwyczaj jedno z pierwszych pytań na temat sprzętu do SUPowania dotyczy tzw AirSUPów, czyli popularnych "dmuchańców". Nie raz już spotkałem się nawet ze zdziwieniem, że w ogóle istnieją SUPy inne niż te pneumatyczne. To chyba świadczy o tym jak bardzo urósł już ten segment sprzętowy w stosunku do wciąż jeszcze niewielkiej świadomości na temat dyscypliny. No ale nie ma co się dziwić, skoro zestaw do rekreacyjnego standuppaddlingu można już nabyć w przystępnej cenie w znanej sieci sklepów spożywczych. Piekło zamarzło!😂

Dmuchany czy sztywny?

Często też słyszę pytanie jaką deskę lepiej wybrać? Pompowaną, czy sztywną, czyli zbudowaną z laminatów, podobnie do typowych desek windsurfingowych i surfingowych. Odpowiadam wtedy zazwyczaj pytaniem o to, co dana osoba zamierza na tej desce robić i jakie ma oczekiwania wobec tego sprzętu?

Jeżeli zamierzasz pływać rekreacyjnie na spokojnych akwenach lub przy niewielkim zafalowaniu. Chcesz poznawać malownicze miejsca z perspektywy wody. W sportach outdoorowych cenisz głównie aspekt turystyczny a SUP kojarzy Ci się trochę z kanoe albo kajakiem. To znaczy, że prawdopodobnie szukasz deski dość długiej (powyżej 10 stóp, sorry, że nie cm, ale taka jest właśnie branżowa nomenklatura), szerokiej (ok 31 cali lub więcej, o ile nie mówimy o typowych "wyścigówkach", które są znacznie węższe) i stabilnej (około 200 litrów wyporności), która będzie idealna do stawiania pierwszych kroków, ale wystarczy Ci na kilka sezonów, niczym rower wodny dla całej rodziny 😉

Takich SUPów na rynku jest stosunkowo najwięcej a ich ceny mogą zaczynać się nawet w okolicach lekko powyżej 1000 zł w przypadku desek dmuchanych i conajmniej kilkaset złotych więcej dla tzw. "sztywniaków". Jeśli zależy Ci na oszczędzeniu miejsca do przechowywania SUPa i wygodnym transporcie, np na własnych plecach, to prawdopodobnie wybierzesz dmuchańca. Sztywne konstrukcje wybierają raczej zawodnicy, przeliczający każdy gram i centymet na swoje osiągi na wodzie, ale i oni coraz chętniej zerkają w stronę AirSUPów o bardziej racingowych parametrach.

deska "sztywna" VS pompowana
Zaś jeżeli czujesz, że Twoim powołaniem może być ujeżdżanie fal a określenie SUPsurfer brzmi jak Twoje drugie imię, to raczej odpuścisz sobie wszelkie wynalazki z pogranicza riba i materaca do pływania. Najlepiej rozejrzyj się za deską skonstruowaną w technologii znanej z windsurfingu i surfingu, składającą się na ogół ze styropianowego rdzenia, otoczonego laminatem z włókna szklanego z dodatkiem wielu różnych materiałów, połączonych żywicą epoksydową. SUPy przeznaczone na fale są zazwyczaj zauważalnie mniejszych rozmiarów niż opisane wcześniej "krążowniki". Mówimy tu zazwyczaj o długościach poniżej 10 stóp oraz szerokościach i litrażach, pozwalających na większą zwinność, konieczną do wykonywania manewrów na falach. Deski do SUPsurfingu zwykle mają bardzo wyraźny rocker, czyli zauważalnie podgięty dziób i nieco uniesioną rufę. Dobór szerokości i wyporności zależy przede wszystkim od poziomu umiejętności, charakterystyki fal i indywidualnych preferencji. Np, ja ważąc około 70 kg używam aktualnie deski o długości niespełna 8 stóp, szerokości 32 cali o wyporności ponad 120 litrów. Pływam na bardzo przeciętnym poziomie i na bardzo kapryśnych nierównych bałtyckich falach, więc 2-3 dodatkowe cale szerokości oraz nieco większy litraż dają mi dużą stabilność na wodzie. Gdybym mieszkał nad oceanem z dostępem do dobrych fal, prawdopodobnie "zwęziłbym" deskę do około 29 cali szerokości i "odchudziłbym" o minimum 10 litrów wyporności. Im większy progres umiejętności na falach tym zazwyczaj wymiary desek się zmniejszają, chyba że ktoś szczególnie upodoba sobie longboardowy styl albo posiada gabaryty strongmana.

Według jakich parametrów dobiera się deskę?

Częściowo odpowiedziałem na to pytanie już powyżej. W doborze sprzętu powinno się brać pod uwagę przynajmniej 3 główne parametry, czyli: długość, szerokość i wyporność, ale również sam kształt deski ma też przemożny wpływ na to, jak sprzęt będzie się pod nami zachowywał na wodzie. Ten ostatni aspekt sprowadza się głównie do odpowiedniego rozłożenia litrażu w  desce. Dotyczy to przede wszystkim konstrukcji sztywnych, których poszczególne sekcje będą znacząco różniły się pod względem grubości i tym samym wyporność. Mówiąc w skrócie np.: zwinna deska na fale będzie relatywnie "najchudsza" z przodu i z tyłu a jej stosunkowo najgrubsza i najbardziej wyporna środkowa część będzie zajmowała tylko tyle powierzchni ile będzie niezbędne do złapania fali na stojąco. Zaś deska do pływania po "płaskiej" wodzie będzie miała zazwyczaj stosunkowo najwięcej tej środkowej płaskiej sekcji, zwanej sweetspotem, po to by płynnie nabierać rozpędu i możliwie długo płynąć "w ślizgu".

SUPy typu allround
No ale wróćmy jeszcze do wyporności. Wybierając pierwszą deskę możesz kierować się zasadą: masa ciała wyrażona w kilogramach i pomnożona przez dwa daje wynik, który wyrażony w litrach pozwoli określić punkt wyjścia do obliczenia odpowiedniej dla Ciebie wyporności. Czyli jeli np ważysz 70 kg, to 140 litrowa deska powinna być dla Ciebie OK. Z tym, że chcąc pływać na falach prawdopodobnie zejdziesz z tej wartości o około 10-15% a z czasem jeszcze więcej. Zaś chcąc pośmigać po płaskiej wodzie, dołożysz 20%-30%. Są to wytyczne bardzo orientacyjne, więc warto też sprawdzić rekomendacje producenta dla danego modelu.

Jakie wiosło?

Wiosło jest niestety zazwyczaj najbardziej niedocenianym elementem wyposażenia. Trzeba jednak pamiętać, że jest ono głównym narzędziem napędowym i sterującym, więc warto mu poświęcić conajmniej tyle samo uwagi co desce.
Wyróżniamy 3 typy wioseł: jednoczęściowe (długość personalizowana pod indywidualne potrzeby), dwuczęściowe (pozwalające na wygodną regulację długości) oraz trzyczęściowe (składane, z myślą o łatwym transporcie i regulacji). Najtańsze wiosła, czyli kosztujące w granicach około 200 zł są wykonane z aluminium z piórem z tworzyw sztucznych. Są stosunkowo ciężkie i zbyt długo nie utrzymują się na wodzie, więc nie nadają się za bardzo na fale, ale mogą być wystarczające na sam początek przygody z SUPem. Na średniej półce cenowej plasują się pagaje zbudowane z włókna szklanego, zazwyczaj z mniejszym lub większy dodatkiem włókna węglowego. Są zauważalnie lżejsze od swoich tańszych odpowiedników i najprawdopodobniej zadowolą znakomitą większość klientów amatorów. Kosztują zazwyczaj w przedziale od kilkuset do około tysiąca złotych. Produkty wykonane niemal w 100% z carbonu są najlżejsze, najsztywniejsze i dedykuje się głównie zawodowcom lub osobom z wysokimi aspiracjami. Zaś ich ceny siegnąć mogą około 2 tysięcy złotych.

regulowane wiosło aluminiowe
Kształty, powierzchnie i kąty pór wioseł to już jest temat na niezły doktorat. Dość powiedzieć, że większa powierzchnia "łopaty" da w prawdzie dobrego "kopa", ale też będzie wymagać włożenia większego wysiłku w "paddlowanie" a w solidnym wietrze stawi też niezły opór po wyjęciu z wody. Polecam wysłuchać co ma do powiedzenia na ten temat prawdziwy guru - Jim Terrell.

regulowane wiosło ze średniej półki (fiberglass/carbon)
Jeśli myślisz poważnie o sowim SUPowaniu od razu celuj raczej w pagaje ze średniego przedziału cenowego, ponieważ otrzymasz najprawdopodobniej najlepszą relację jakości do ceny i najbardziej odpowiednią proporcję fiberglassu względem carbonu.  Jeśli zamierzasz pływać na falach, raczej odpuść sobie 3-częściowego składaka, bo szybko go utopisz. Warto jednak zacząć od wiosła o regulowanej długości, którą dobiera się mniej więcej 15-20 cm ponad swój wzrost. Do SUPsurfingu  potrzebujemy nieco krótszego wiosła niż do pływania na "flacie", więc regulowana długość oferuje sporą elastyczność w tym zakresie.

Jeszcze jeden mały ale bardzo ważny gadżet!

Wchodząc na SUPa, zwłaszcza na falach lub przy silnym wietrze, nie powinno się zapominać o przymocowaniu deski do siebie. Pamiętaj, że w razie niebezpieczeństwa deska jest także Twoją tratwą ratunkową a ponadto deska pływająca samopas może zwyczajnie zrobić komuś krzywdę.
Dlatego warto zaopatrzyć się w tzw leasha, czyli specjalną linkę montowaną z jednej strony zazwyczaj do rufy deski a z drugiej do nogi. Do pływania po płaskiej wodzie najlepiej nadają się leashe typu coiled, czyli przypominające stary spiralny kabel telefoniczny. Zapina się je na kostce lub pod kolanem, żeby nie powodować niepotrzebnego oporu w wodzie. Na surfie lepiej sprawdzą się proste, które mimo, że ciągną się za deską, to jednak mają znacznie mniejszą tendencję do plątania się po tym, jak od czasu do czasu zmieli nas jakaś fala. Długość leasha powinna odpowiać mniej więcej długości deski. Koszt takiego gadżetu powinien  zmieścić się w przedziale między 100 a 200 zł.

SUP "krążownik"
Dokładne omówienie poszczególnych typów i zastosowań desek oraz wioseł jest zbyt obszernym tematem, by ująć go w jednym artykule. To co tu napisałem powyżej jest raczej zaledwie wstępem niż wyczerpującym kompendium. Postaram się więc z czasem zamieszczać na tym blogu bardziej zawężone i szczegółowe treści, tymczasem zachęcam do wysłuchania odcinka podcastu Surf Ustawki & Luźne Gadki (w okienku poniżej), poświęconego właśnie pływaniu na SUPach.



Jeśli masz pytania, skontaktuj się ze mną online. Postaram się pomóc najlepiej jak potrafię 😊


Zamaj

Jak wybrać swoją pierwszą deskę SUP - krótki poradnik.



Dziwny miałem ten poprzedni sezon na desce. Najpierw kłopoty z niewyleczonym jeszcze do końca barkiem, potem nawrót kontuzji stawu skokowego, chwilę poźniej połamane wiosło a do tego jeszcze popsuta kamera. Pewnie dlatego udało mi się zgromadzić tak niewiele sensownego materiału video z zeszłego roku.

Ostatnio jednak odgrzebałem kilka ujęć z jednej z ubiegłorocznych sesji na bałtyckich falach i zmontowałem z tego pierwszy odcinek, z założenia raczej nieregularnego micro vloga o moich mniej lub bardziej udanych próbach zabawy z falami. 



Mam nadzieję, że wyjdzie mi z tego seria dokumentująca rozwój mojej SUP surfingowej zajawki. Kto wie, może nawet uda mi się w ten sposób udokumentować jakiś choćby minimalny progres umiejętności? 😊

Pożyjemy zobaczymy a tymczasem życzcie mi powodzenia 😎🤙

Zamaj

#JESTĘSURFERĘ - czyli bałtycki wannabe surfer to ja 😜

Nie da się ukryć, że jestem niemal bezkrytycznym fanem Wysp Kanaryjskich, a szczególnie dwóch z nich, czyli Lanzarote i Fuerteventury. Pierwszą uwielbiam (więcej o tym tutaj) a do drugiej mam wielki sentyment, m.in dlatego że tam właśnie wziąłem swoje pierwsze lekcje surfingu. Fuerta jest przede wszystkim wartą polecenia destynacją na "wakacje w ciepłych krajach". Docenią ją głównie kitesurferzy i windsurferzy (hiszp. fuerte - silny, viento - wiatr), ale również surferom ma ona sporo do zaoferowania. Nie powiem, że to najlepsza miejscówka na surfa, ale uważam, że warto dać jej szansę.

Surfer na klifie w El Cotillo

Na Fuercie byliśmy z moją Anią już dwa razy. Ostatnio z naszym (wtedy około rocznym) Synkiem. W obu przypadkach kupowaliśmy normalnie wycieczkę z biura podróży. Koszt takiej  niespełna dwutygodniowej imprezy z przelotem i wyżywieniem we wrześniu wahał się zwykle w okolicach trzech tysi za osobę dorosłą. W last minute można pewnie wyhaczyć taki wyjazd taniej.


Spanie i spoty

Za każdym razem mieszkaliśmy w Corallejo na północy wyspy, więc odwiedzaliśmy głównie okoliczne spoty. Zwykle najlepiej było w okolicy El Cotillo (północno-zachodni czubek). Niezła miejscówka jest kilkanaście minut szutrem na południe stamtąd i nazywa się Playa Esqinzo. Zupełnie przyzwoicie jest też na plaży tuż obok El Cotillo, ale ostatnio bywało tam dość tłoczno. We wrześniu znacznie rzadziej warunki trafiały się na północno wschodnim krańcu wyspy, od dość mocno uczęszczanych Flag Beach i Glass Beach aż do Playa Blanca, tuż przy Puerto del Rosario. Podobno najlepsze miejscówki dla zaawansowanych są zupełnie na południu, koło Morro Jable i La Pared. Jednak nigdy tego osobiście nie zweryfikowałem, bo jeszcze tam nie dotarliśmy.

Surf shopy i szkoły

Deska za dzień wychodziła w granicach kilkunastu Euro w zależności od modelu i wypożyczalni, ale cena dzienna malała wraz ze wzrostem ilości dni, na ile wypożyczasz.


Można też wziąć instruktora, który Cię wozi na aktualnie dobre spoty, ale to wychodzi np. około 120 Euro za 3 dni z pełnym wyposażeniem (deska, pianka ubezpieczenie). Znowu im więcej dni tym taniej. Polecam Surfshop z wypożyczalnią i szkółką Paradise Canarias oraz centrum testowe Firewire i F-one - Lineup Fuerteventura.

Wypożyczalnie samochodów

Wypożyczalni aut na Fuercie jest sporo i moim zdaniem zazwyczaj mają bardzo rozsądną, czytelną politykę. Pracownik jednej z nich, zapytany o to, jakiego typu dróg powinienem unikać wypożyczoną u nich osobówką, żeby nie naruszyć zasad ich regulaminu odpowiedział - "If you see the road is OK, you can go". I wszystko jasne, prawda? 😉 



Niewielkie auta z segmentu A i B, wypożyczane na okres powyżej 7 dni, zaczynają się od około 12 Euro za dzień. Jeśli planujesz samemu docierać do oddalonych miejscówek, być może warto  rozważyć wzięcie terenówki. Będzie niestety droższa, ale za to znacznie lepiej poradzi sobie na dziurawych szutrowych drogach, prowadzących do większość dobrych i nieuczęszczanych spotów.

Surf przewodnik

Przed wyjazdem warto zerknąć na Surfermap a na miejscu zaopatrzyć się w wersję drukowaną tego "surf przewodnika". Powinien być dostępny za free w większości surf shopów. Nie tylko surferzy znajdą w nim przydatne info.


Fuerteventura oczywiście nie samym surfingiem stoi, ale o tym już niebawem w kolejnym wpisie na tym blogu. Tak więc na razie to by było na tyle.

Życzę miłego planowania urlopu na Fuercie! 🙂

Zamaj




Surftrip Fuerteventura - kilka przydatnych informacji.


Od dość dawna brakowało mi weny i czasu, żeby coś nowego napisać. Odpuściłem sobie nawet Insta i Fejsa. Chyba po prostu potrzebowałem takiej przerwy i tyle. Poza tym nawracające kontuzje chwilowo znacząco ograniczyły spektrum dostępnych aktywności, więc trochę nie było o czym pisać.
Może zrobię jakiś wpis o rehabilitacji? Nie, lepiej powrócę myślami do minionego sezonu letniego nad Bałtykiem, który dla mnie i zapewne wielu innych wielbicieli fal był naprawdę zaje*****!

SUP surfer na fali w Chałupach

Jak nie wiesz o czym rozmawiać, to rozmawiasz o pogodzie a jak nie wiesz o czym opowiedzieć na blogu, to też napisz o pogodnie. W tym roku rzeczywiście było o czym gadać. Jak nasze lokalne "Endless Summer" zaczęło się w kwietniu, to potrwało aż do połowy października. Celowo używam porównania do kultowego filmu surfingowego, bo kto pływa na jakiejś desce, ten wie doskonale, że dobry warun zazwyczaj nie chodzi u nas w parze z ładną pogodą. Tym razem było zupełnie inaczej. nie wiem, czy zawdzięczamy to zmianom klimatycznym, czy jakiemuś innemu fenomenowi, ale czegoś takiego nad Bałtykiem chyba już bardzo dawno nie widzieli nawet najstarsi kaszubscy surferzy 😉


SUP surfer na fali na Helu

Co bardziej skrupulatni i spostrzegawczy powiedzą, że warunki do surfingu w prawdzie zdarzały się często, ale za to ich jakość, szczególnie w pierwszej części lata, pozostawiała sporo do życzenia. Co z tego, skoro iście kalifornijska aura sprzyjała jak nigdy częstym wypadom na plażę i to w towarzystwie osób, które podczas typowego kaszubskiego surf sezonu raczej nie wybrałyby się ze mną na spot. Może się starzeję i staję coraz bardziej sentymentalny, ale dzielenie tej wielkiej radochy z Żoną i zabawy z Synem, w przerwach między sesjami, potem wspólne spacery po plaży, to właśnie była ta wisienka na torcie. 


Surf tata z synem na plaży w Krynicy

Choć zbliża się powoli taki moment roku, kiedy coś przestawia się w mojej głowie, zapominam o falach i czekam na śnieg, to jednocześnie nie mogę się doczekać kolejnej wiosny i lata, z nadzieją na powtórkę bałtyckiego "Endless Summer".


Tomek

Cóż to był za sezon! Wspomnienie lata nad Bałtykiem.

O Lanzarote pisałem tu już wcześniej, ale na temat tej wyspy mógłbym chyba opowiadać godzinami, więc pewnie jeszcze nie raz coś o niej wspomnę. Byliśmy tam z Anią już kilka razy i jest to jedno z naszych ulubionych miejsc na Ziemi, które darzymy szczególnym sentymentem. Jeśli planujesz surftripa w jakieś klmatyczne miejsce, które ma do zaoferowania znacznie więcej niż fale, to warto rozważyć wyjazd na Lanzę. Poniżej znajdziesz kilka podstawowych i praktycznych informacji oraz krótki filmik na zajawkę 😉


Loty
Kiedyś lataliśmy z Gdańska z przesiadką w Luton, ponieważ to wychodziło najtaniej i przerwa pomiędzy lotami była zwykle akceptowalnej długości. Obecnie już chyba bardziej się opłaca lecieć bezpośrednio z Polski, ale niestety lotów prosto na LNZ z naszego kochanego Trójmiasta raczej nie uświadczysz. W grę wchodzą oczywiście również czartery, których zaletą jest bagaż rejestrowany w cenie biletu, ale zwykle dość trudno upolować coś w dobrej cenie na Kanary.

Kwatery
Naszym zdaniem na Lanzarote fajną bazą noclegową i wypadową jest Costa Teguise, małe i sympatyczne miasteczko turystyczne. Jak wszędzie jest w nim pełno brytyjskich i niemieckich wczasowiczów, ale nie jest to typowo rozrywkowa ani głośna miejscówka, choć nie brakuje tam barów, restauracji i innych atrakcji. Jest sporo hoteli na różnym poziomie cenowym, więc każdy znajdzie coś odpowiedniego dla siebie. 

deska surfingowa na Playa Famara
Foto: BOARDborn
Zdecydowanie bardziej klimatycznym miejscem do mieszkania jest Caleta de Famara. Opcje noclegowe są dostępne raczej tylko przez AirBnb, bo nie ma tam żadnych hoteli. Za to można wyhaczyć fajne mieszkanko z widokiem na ocean i klif. Albo bez okien, ale za to tanie (tak jak my kiedyś 😂 ). W samej wiosce jest kilka fajnych, tanich knajpek, dwa sklepy spożywcze, dużo surf szkółek i wypożyczalni. Klimat iście hipisowski - ludzie chodzą po ulicach boso a obok siedzą stare lokaleskie dziadki przy kawce i wszystkiemu się przyglądają 😊


Wypożyczenie samochodu
Generalnie na Kanarach jest luz jeśli chodzi o wypożyczone samochody. Sprawdzona przez nas i obecna na wszystkich wyspach wypożyczalnia to Pluscar - Lanzarote, która oferuje dobre ceny, nowe auta i pełne ubezpieczenie. Nie mieliśmy jak dotąd żadnych wypadków ani awarii na Kanarach, więc nie wiemy jak to w praktyce u nich działa. Największymi zawalidrogami są Brytyjczycy, bo boją się jeździć po naszej stronie ulicy. 😉 Lokalesi za to jeżdżą dość szybko, ale drogi są bezpieczne i w większości puste.


Famara - widok na plażę i klif
foto: BOARDborn
Surfing
Najwięcej wypożyczalni sprzętu i szkółek jest w Caleta de Famara. Większość mieści się przy jednej ulicy, więc najlepiej jest przejść się po kilku i popatrzeć co oferują i za ile a potem się dogadać z człowiekiem. Warto tam też zasięgnąć informacji na temat miejscówek (na LNZ jest kilka naprawdę dobrych o różnym stopniu trudności) i dowiedzieć się gdzie trzeba uważać na prądy, gdzie na skały a gdzie na agresywnych lokalesów w wodzie. Jeśli dopiero zaczynasz swoją przygodę z surfingiem, to można też odezwać się do naszego znajomego Agustina w Playa Blanca (www.kabotisurf.com). Ten przesympatyczny Brazylijczyk z pochodzenia, nie tylko świetnie uczy dorosłych i dzieci, ale też organizuje surfari, wycieczki na SUPach i może również pomóc w znalezieniu kwatery, jakby co.
Trekking
Lanzarote poza plażami, to przede wszystkim wulkany i niepowtarzalny klimat wyspy. Warto skorzystać z możliwości wcześneijszego zarezerwowania ciekawych trekkingów w obrębie parku narodowego Timanfaya. Są dwie opcje: albo za darmo, z pracownikiem parku po uprzedniej rezerwacji z kilkutygodniowym wyprzedzeniem, albo odpłatnie z przewodnikiem z  prywatnej firmy. My korzystaliśmy z obu opcji i obie sobie chwalimy. Ważne jest dobre obuwie, niekoniecznie górskie - ale przyda się coś lepszego niż zwykłe trampki, no i zapas wody. Jest też trzecia możliwość - zwiedzanie parku w towarzystwie chmary turystów, głównie z okna autokaru. Dla każdego coś miłego 😉 
Więcej info o naszej ulubionej Lanzarote można doczytać jeszcze tutaj.

Ania i Tomek





Surftrip na Lanzarote - co warto wiedzieć?


Przeszło rok temu niezobowiązująco rozpocząłem tworzenie na YouTube serii krótkich filmików, dokumentujących moje pływanie i jeżdżenie na deskach. Klipy z założenia miały być rejestrowane w ciągu jednej lub dwóch następujących po sobie sesji, najczęściej przy pomocy kamery sportowej. Przyznaję, że czasami świadomie naginałem nieco te zasady, uzupełniając montaż ujęciami zrealizowanymi w ciągu kilku dni  przy pomocy smartfona, ale wyłącznie w uzasadnionych okolicznościach :)

Planowałem opublikować tego posta dopiero po zmontowaniu 10ego odcinka, na którym notabene planuję zakończyć tę serię, ale przecież 8 części to też dobra okazja do zaprezentowania tutaj  mojej mini antologii, nieprawdaż? ;)

collage: snow, surf, wake

#1
Pierwszy "Just Cruisin'" został zmontowany bez numerka, na wypadek, gdybym jednak rozmyślił się co do kontynuowania serii. Powstał zgodnie z pierwotnymi założeniami podczas jednej popołudniowej SUPowej sesyjki na flacie, w okolicach orłowskiego molo, w towarzystwie Krzyśka z Supujemy.pl. Nawiasem mówiąc wtedy właśnie odkryłem fajną apkę do montażu  Splice, ale o tym przy innej okazji.



#2
Drugi klip powstał również zgodnie z zasadami sztuki. Materiały nagrane z POV zebrałem w ciągu dwóch następujących po sobie sesji w Wakepark Gdańsk.


#3
Kolejny odcinek też powstał jak należy, również w WPG, tyle, ze tym razem udało się zrobić nawet follow cama, ponieważ pływaliśmy wspólnie z moim kuzynem a jak wiadomo co dwie głowy to nie jedna ;)


#4
To jest chyba mój ulubiony filmik spośród tych, które zmontowałem przy pomocy aplikacji Splice.
Wszystkie ujęcia pochodzą z kamerki umieszczonej na dziobie deski i zostały nagrane podczas dwóch sesji jedna po drugiej. Nawet nie staram się wymienić wszystkich osób, z którymi wtedy miałem przyjemność pływać, bo nie chciałbym kogoś pominąć. Dość powiedzieć, że były to dla mnie dwa najbardziej udane pływania w zeszłym sezonie.


#5
Ta część jest przykładem "pogwałcenia" podstawowych założeń serii, ale przecież nie mogłem pozwolić, żeby mi się zdezaktualizowały a tym samym zmarnowały takie fajne materiały. Nawet nie czuję, że rymuję ;)


#6
Snowboardu ciąg dalszy, ale tym razem tylko POV. Ujęcia udało mi się zrealizować pod koniec zeszłego sezonu podczas dwóch trzech zjazdów małą i średnią linią w snowparku w Kronplatz.


#7
Po dłuższej przerwie zebrałem się w końcu do nagrania czegoś na wodzie. Fale akurat nie były zbyt duże, ale ponieważ ujęcia zrealizowałem w kolejne dwa weekendy (nie pływając w międzyczasie), to coś tam się nawet udało złapać.


#8
Odcinek został zrealizowany z pełnym poszanowaniem wszystkich zasad i założeń serii. Z kilku różnych ujęć udało się uwiecznić krótkie rekreacyjne pływanie wspólnie z moją Anią w okolicach bazy ABCSurf na Półwyspie.


Docelowo chciałbym dokręcić jeszcze dwa odcinki, ale nie wiem jeszcze kiedy to nastąpi. Potem najprawdopodobniej zawieszę przynajmniej na jakiś czas tworzenie krótkich filmików o "kruzowaniu" na rzecz rozwijania drugiej playlisty na moim kanale YT. Pożyjemy zobaczymy... ;)

Just Cruising, czyli 8 krótkich filmów o bujaniu się na deskach.

Lubię pływać zarówno na tradycyjnej desce surfingowej jak i na SUPie, więc jeśli spodziewasz się, że to będzie wpis o wyższości jednego na drugim, to pewnie się zawiedziesz. Ponieważ mieszkam nad Bałtykiem, na którym jakość fal często pozostawia wiele do życzenia, już dawno zdecydowałem, że w Polsce pływam głównie z wiosłem a "normalny" surfing zostawiam raczej na wakacyjne wyjazdy nad ocean. Co oczywiście nie oznacza, że od czasu do czasu nie mogą zdarzyć się jakieś odstępstwa od tej normy 😉

SUP jest łatwy

Mam nadzieję, że powyższy nagłówek nie urazi niczyjej ambicji, ale w moim odczuciu tradycyjny surfing jest jednak bardziej wymagający pod względem fizycznym niż stand up paddle. Przy odpowiednio dobranym sprzęcie, stawianie pierwszych kroków na SUPie jest dość banalne nawet na falach (oczywiście na początek tych małych) a co dopiero na płaskiej wodzie. Fakt, że opanowanie podstaw poprawnej techniki wiosłowania zajmuje trochę czasu, ale też nie więcej niż nauka padlowania na leżąco. Ponadto bałtyckie fale nie słyną z najwyższej jakości i w bardzo wielu przypadkach zwyczajnie łatwiej je złapać, mając do dyspozycji wiosło, niż tylko własne ramiona. SUPy z racji swoich rozmiarów i sporej wyporności, zazwyczaj są też znacznie mniej wymagające względem warunków, więc fale, które już przestają nadawać się dla surferów, bardzo często okazują się zupełnie wystarczające do zabawy dla SUPsurferów. 


SUP jest uniwersalny

Deska z wiosłem ma tę podstawową zaletę, że można na niej pływać w zasadzie w każdych warunkach. Jak są fale, to możesz posurfować, jak ich nie ma, to możesz wybrać się na zwiedzanie okolicy z perspektywy wody. Najlepsze jest to, że w rekreacyjnym zakresie zazwyczaj da się to wszystko opływać na jednej i tej samej desce. Jasna sprawa, że sprzęt wyspecjalizowany do konkretnych zadań, w określonych warunkach działa najlepiej, ale większość dostępnych na rynku tzw allround'ow poradzi sobie prawie zawsze i wszędzie. Współczesne SUPy mają chyba tylko dwie podstawowe wady. Biorąc pod uwagę zasobność przeciętnego polskiego portfela sądzę, że wciąż są zbyt drogie. No i niestety raczej ciężko jest zrobić na SUPie duckdive, chociaż Kai Lenny udowodnił, że z odpowiednią deską i techniką może się to udać 😉


Kajak 21-ego wieku

Pojawienie się na rynku dmuchanych SUPów w ostatnich latach przyczyniło się do dynamicznej popularyzacji tego sportu na różnych akwenach. Przybywa amatorów rekreacyjnego wiosłowania w wolnym czasie z rodziną. Coraz częściej widać na wodzie osoby niemal w każdym wieku i w bardzo różnej kondycji fizycznej. Pływa się na wycieczki, organizowane są spływy na rzekach, można ćwiczyć jogę i wciąż przybywa amatorów surfingu z wiosłem. Myślę, że niedługo  w wypożyczalniach sprzętu, zamiast roweru wodnego czy kajaka będzie można wypożyczyć SUPa. 
A może nawet już tak się dzieje? Jeśli w ciągu minionych wakacji zdarzało Ci się spotkać standuppadler'ów w miejscach, w których dotychczas królował kite albo rower wodny, napisz mi o tym 😊


Tomek

3 powody, dla których SUP jest super



O tym, że pływanie na SUPie jest czystą poezją wiedziałem od dawna z własnego doświadczenia, ale jak dotąd nie słyszałem, żeby ktoś tworzył poezję na ten temat. Do wczoraj!


Paddleboarder on polish beach

Jakież było moje zdziwienie kiedy dostałem od  mojej Kuzynki na messengera wiersz. Nie napisała jakiejś tam rymowanki tylko prawdziwy poemat. Za inspirację posłużyła Jej obserwacja naszej rodziny z deskami na plaży. W poniższych wersach występują bowiem: moja Żona i Synek, mój Kuzyn i ja, a tematem przewodnim jest surfing na desce z wiosłem. Zachwyciłem się, uśmiałem do łez i poprosiłem Autorkę o pozwolenie na publikację. Przeczytajcie sami... 😀

bottom turn on SUP


Kiedy wiatr falą rozbuja morze
Na jego żądze nic nie pomoże
Z łoża po cichu się on wymyka
I już za drzwiami wetsuit domyka 
Butami z pianki po schodach człapie
Wiosłem po ścianach bieluchnych drapie
I choć go serce ściska gdy słyszy
Kwilenie syna ciche jak myszy
I żony zębów z zimna dzwonienie
To jest za silne wiatru kuszenie
To nieodparte w sercu pragnienie !
I nie potrafi, oprzeć się nie chce!
Poskramiać falę - to ego łechce!
I szczęściem wielkim to go przepaja
Gdy w ręku dzierży trzonek pagaja
Nieustraszenie morze przemierza
Wcale nie szuka z wodą przymierza
Tylko jak rycerz na dzikim koniu
Tak on na fali do przodu goni!
I gdy po cichu szepcze w komórkę
'Hejka kuzynie, odpalę furkę
I jedźmy szybko waruna szukać!
Nową miejscówkę sobie oblukać!'
Z niecierpliwości drży jak osika
I szybko jeszcze łyk kawy łyka.
I pojechali. I popłynęli.
Kuzyn z kuzynem. Na fali bieli.
Jak wojownicy. Bez śladu strachu.
Pozostawili na plaży piachu
Swoje komórki i swe obawy
I zapał w nich jak ogień lawy
Gorący bucha i naprzód pcha
Postacie dwie i wiosła dwa !
A na plaży już stoi ona
Anna matka i wierna żona
I patrzy za nim...jak płynie w dal
I choć w jej sercu malutki żal
I choć w ramionach dziecina płacze
To wie że nie może być inaczej
Taka jej dola. Żona SUPiarza.
To jak szaleńca lub marynarza.
Więc czeka. Kocha. I wypatruje.
Na swojej buzi wiatr ciepły czuje.
I myśli patrząc w Syneczka oczy
'A ten mój mały czym mnie zaskoczy?
Będzie skejtem? Albo wrotkarzem?
A może będzie spadochroniarzem?
A może będzie jednak szachistą?
A może zostanie słynnym basistą?'
I tak jak pewne jest hobby tatka
To syna przyszłość to jest zagadka
I tak jest dobrze. I tak być musi.
Wiec Ania ciekawość nadmierną dusi
I syna do siebie mocno przytula
A wiatr na morzu hula i hula ....

KB 2017


baby looking at surf infographic
foto: www.instagram.com/boardborn.pl/ 
Mam nadzieję, że Wam też się to spodoba tak jak mnie i liczę, że Kasia napisze kiedyś coś jeszcze 😊




Tomek 

Poemat o bałtyckich SUPsurferach 😀